Beata Szydło w środę, 3 marca, nie pojawiła się w Sądzie Okręgowym w Krakowie, gdzie rozpoczął się proces odwoławczy w sprawie wypadku w Oświęcimiu z lutego 2017 roku (PISALIŚMY O TYM TUTAJ). Kierowany przez Sebastiana Kościelnika Fiat Seicento zderzył się z pojazdem z kolumny rządowej, w którym siedziała Beata Szydło. Rządowe Audi po kolizji wleciało w drzewo. Sąd I instancji warunkowo umorzył próbę, ale od wyroku odwołały się obie strony: prokuratura i obrońca Kościelnika mec. Władysław Pociej. Pierwsza domaga się uznania mężczyzny winnym spowodowania wypadku z udziałem byłej premier i wymierzenia mu kary 1 roku ograniczenia wolności. Z kolei adwokat Kościelnika przekonuje, że jego klient" nie ponosi winy za to, że kierowca BOR nie upewnił się, czy inni uczestnicy jazdy wiedzą, że się zbliża kolumna rządowa", i walczy o uniewinnienie. - Wyłączną winę za wypadek ponosi kierowca kolumny rządowej - przekonywał Pociej. Na razie krakowski są zdecydował o ponownym przesłuchaniu świadków zdarzenia . Nowością jest to, że tym razem ma się ono odbyć w obecności biegłego psychologa.
ZOBACZ TAKŻE: Szykuje się wielkie wzmocnienie PiS! Policzek dla Tuska. Nazwisko z absolutnego topu. Nawet w Europie będą o tym gadać!
W wyniku okropnego wypadku w Oświęcimiu Beata Szydło trafiła do szpitala. Ówczesna szefowa rządu miała złamane żebra i mostek, a także inne obrażania. W wypadku ucierpieli też funkcjonariusze BOR.