W przeddzień kolejnego wyjazdu szydłobusem na spotkania z wyborcami wiceprzewodnicząca PiS znalazła chwilę dla reporterów "Super Expressu". Na początku tłumaczyła się ze swojego nieformalnego ubioru. - Kiedy jestem poza domem, staram się ubierać klasycznie. Bardzo to lubię. Natomiast w domu chodzę w dżinsach, koszulce i sandałach, żeby było wygodnie. Teraz miałam kilka dni wyciszenia i chciałam odpocząć, także od formalnych ubrań - mówi.
Jak przyznaje, w domu może nie tylko poczuć się swobodnie pod względem ubioru, ale też zresetować głowę, patrząc na pełen zieleni ogród, o który dba jej mąż Edward. - Dom to moja oaza, dlatego staram się w nim być w każdy weekend - dodaje.
Co zwykle robi w domu? - Gotuję, kiedy mi czas pozwala, bo gotowanie pozwala mi oderwać się od wszystkiego, robię też zakupy i sprzątam - mówi pani Beata. Dodaje, że teraz bardziej niż kiedykolwiek docenia też to, że razem z mężem zdecydowali się zamieszkać w Przecieszynie. - Bardzo długo mieszkaliśmy w Krakowie. Mieliśmy nawet taki plan, że może faktycznie tam zostaniemy. Ale ostatecznie wróciliśmy w moje rodzinne strony. Tutaj urodzili się nasi synowie, którzy wzrastali w tej otaczającej nas atmosferze samorządowej, politycznej. Zwłaszcza starszy syn, Tymoteusz, interesuje się polityką i dla niego jej zrozumienie jest łatwiejsze. Staramy się jednak nie łączyć polityki z życiem prywatnym - tłumaczy kandydatka na premiera.
Na pytanie o przeprowadzkę do stolicy pani Beata mówi, że na razie starają się z mężem tego tematu nie poruszać. - Nie rozmawiamy na razie o tym. Jest jeszcze sporo czasu. Natomiast zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że nasze życie prywatne może zostać wywrócone do góry nogami. Postaramy się jednak zachować normalność i prywatność - mówi nam Szydło.
Sprawdź: Mamy fakturę Dudy za wakacje. Zobacz ile zapłacił prezydent