Beata Szydło

i

Autor: SUPER EXPRESS Beata Szydło

Beata Szydło mogła zginąć! Dramatyczne wspomnienia wróciły. To były sekundy

2021-03-03 14:40

Beata Szydło od ponad trzech lat nie jest już szefową rządu, ale cały czas ciągnie się za nią nieprzyjemna sprawa z czasów, gdy była premierem. Właśnie wszystko powróciło. Przed Sądem Okręgowym w Krakowie rozpoczął się proces odwoławczy w sprawie okropnego wypadku w Oświęcimiu z udziałem byłej premier i kierowcy Fata Seicento. Beata Szydło mogła wtedy zginąć. To były koszmarne sekundy! Dziś nie pojawiła się w sądzie, mimo że wiele osób chciało ją zobaczyć.

Dla Beaty Szydło ten dzień był koszmarem. W lutym 2017 roku ówczesna szefowa rządu jechała rządową kolumną składającą się z trzech aut. Jak podała policja, kolumna wyprzedzała Fiata Seicento, którym kierował Sebastian Kościelnik. Mężczyzna przepuścił pierwsze auto, a potem zaczął skręcać w lewo i uderzył w samochód, w którym znajdowała się Beata Szydło. Auto z premier w środku następnie uderzyło w drzewo. Szydło wylądowała w szpitalu z połamanymi żebrami i mostkiem. Obrażenia ponieśli też funkcjonariusze BOR. Na szczęście nikt nie zginął, ale śmierć była blisko. Sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji warunkowo umorzono sprawę na rok próby. Od wyroku odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońca pana Sebastiana - mec. Władysław Pociej, który wniósł o uniewinnienie oskarżonego. Prokuratura walczy za to o coś zgoła innego, czyli nie tylko o uznanie Sebastiana Kościelnika winnym spowodowania wypadku z udziałem Beaty Szydło, lecz także o wymierzenie mu kary 1 roku ograniczenia wolności.

ZOBACZ TAKŻE: Zrozpaczony Donald Tusk przekazał tragiczne informacje o śmierci. Jak się po tym pozbierać?!

Zdaniem prokuratora "niedoświadczony kierowca fiata nie upewnił się przed włączeniem do ruchu, czy nie zbliżają się inne pojazdy". - Z jego winy doszło do zdarzenia. Powinien podziękować kierowy limuzyny, że nie został staranowany - przekonywał. Z kolei mec. Pociej utrzymywał, że Sebastian Kościelnik "wykonywał prawidłowy manewr" i "nie ponosi winy za to, że kierowca BOR nie upewnił się, czy inni uczestnicy jazdy wiedzą, że się zbliża kolumna rządowa". - Mój klient tego nie wiedział, bo nie było widać odpowiednich sygnałów świetlnych i nie było słychać sygnałów dźwiękowych - podkreślił adwokat. 

CZYTAJ TAKŻE: Wielka awantura! Szycha wali w Ziobrę! "Jeszcze dziś ten typ". Kaczyński musi interweniować

LGBT to ludzie - Protest na spotkaniu z Beatą Szydło w Tarnowie