"Super Express": - Według sondaży exit polls jedynie nieznacznie zabrakło frekwencji, aby odwołać Hannę Gronkiewicz-
-Waltz. Zniechęcanie do pójścia na referendum przez Platformę Obywatelską poskutkowało?
Artur Dębski: - Jeśli wyniki sondaży się potwierdzą, to winę za brak odwołania pani prezydent zrzuciłbym raczej na działania Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości. Mam do niego ogromne pretensje, że z niezwykle ważnej sprawy lokalnej zrobił kolejny front walki z Platformą. Aktywność prezesa PiS sprawiła, że warszawiacy stanęli przed dramatycznym wyborem - albo są za PO, albo za PiS. Efekt tego jest taki, że pomógł wygrać to starcie Platformie.
- A może to ciężka praca pani prezydent, którą w ostatnim czasie mogliśmy zaobserwować, pomogła jej zachować stanowisko?
- Nie sądzę, aby to była decydująca kwestia. Jest natomiast pozytywnym faktem to, że obywatele mogą jednak zmobilizować polityka do działania. Niech koledzy z Platformy wiedzą, że społeczeństwo ma takie instrumenty w ręku. To nauczka dla wszystkich włodarzy miast, ale także polityków z Sejmu, że trzeba wozić w bagażniku gumiaki i w drodze do pracy odwiedzać budowy, mobilizować do działania, a także wyjść do mieszkańców, aby poznać ich problemy.
- Wygrana w referendum wpłynie pozytywnie na ogólnopolskie notowania PO?
- Teraz wszystko zależy od samej PO. Żałuję tylko, że nie mamy w Sejmie takich instrumentów jak referendum, bo może wtedy udałoby się zmusić do działania także rząd. Nasza partia będzie na pewno naciskać dalej. Tak jak nie odpuściliśmy Kościołowi, tak nie odpuścimy Tuskowi.