„Super Express”: – Ostatni unijny szczyt w sprawie klimatu zdaniem jednych był klęską porównywalną ze słynnym 27:1, według innych – porażką zaplanowaną, bo tak naprawdę Polska stawia na USA i głosowania w samej Brukseli nie mają już większego znaczenia. Jak Pan to ocenia?
Antoni Dudek: – Polska faktycznie postawiła na Stany Zjednoczone i próbuje grać rolę przedstawiciela Ameryki w Europie. Dlatego stanowisko naszego kraju będzie bardzo twarde. Rząd zresztą nie ma za bardzo wyboru.
– Dlaczego?
– Polska zaniedbała i to bardzo politykę klimatyczną. Żeby było jasne – nie jest to wina wyłącznie obecnego rządu, ale też poprzedniego. To gabinet Platformy Obywatelskiej podpisał nieszczęsne porozumienie klimatyczne, które zawierało bardzo nierealistyczne zobowiązania ze strony Polski. Potem nic nie robiono, aby cokolwiek tu zmienić. Dziś trochę rząd stoi pod ścianą. Więc powody takiego a nie innego działania rządu są dwa. Po pierwsze jest przekonanie, że w związku z sojuszem z USA należy w Unii prężyć muskuły. Z drugiej strony rząd faktycznie musi te muskuły prężyć, bo wobec niekorzystnych dla Polski ustaleń w sprawie klimatu nie ma wyjścia.
– Co polska dyplomacja chce uzyskać wetując postanowienia szczytu?
– Rząd zademonstrował, że będzie wetować, by wywalczyć ustępstwa w perspektywie najbliższej dekady. Bo perspektywa 2050 roku jest dla rządu abstrakcją. Jednak perspektywa dziesięciu lat, roku 2030, już nie. Jest to element pewnego przetargu. Chodzi o złagodzenie tych kryteriów do 2030 roku. Zdecydowano się uderzyć pięścią w stół, by zobaczyć, co będzie dalej.
– Uważa pan, że w ten sposób można coś uzyskać?
– Osobiście jestem pesymistą. Ale być może rząd dysponuje jakimiś danymi, o których my nie wiemy, a jego działanie będzie skuteczne. W przeciwnym razie Polsce będzie bardzo ciężko spełnić wyśrubowane normy unijne.
– Od lat Polska bardzo mocno stawia na węgiel. I sprowadza go z Federacji Rosyjskiej. O ile korzystanie z polskiego surowca można tłumaczyć interesem naszych firm, grupy społecznej jaką są górnicy, to jak wytłumaczyć fakt, że węgiel kupujemy od Rosjan?
– Moim zdaniem to absurdalna strategia, ciężko ją wytłumaczyć. Jak rozumiem praźródłem jest polskie lobby węglowe. Ponieważ ono jednak nie jest w stanie dostarczyć węgla wystarczającej jakości, to się ściąga ten wyższej klasy z Donbasu. Poza tym oprócz lobby węglowego mamy też lobby energetyczne. Wiele bloków energetycznych jest zrobionych „pod węgiel”. Przestawieniem tego należało się zająć od razu po wejściu do Unii Europejskiej, a więc w 2004 roku. Jeśli nie udało się tego zrobić przez tyle lat, to nie da się tego zrobić w ciągu jednego roku. Wyłączenie tych bloków będzie bardzo bolesne. Wszyscy spychają to na następców. Robiła to PO, teraz rząd PiS. Wszyscy unikają tematu. Tyle, że jego nie da się uniknąć. Od energii opartej na węglu będziemy musieli odejść. Bo nie da się zbudować koalicji prowęglowej w ramach Unii Europejskiej. Widać to wyraźnie po ostatnim szczycie.
– Ale są jednak opinie, że można wprowadzić technologie spalania sprawiające, że węgiel stanie się nieszkodliwy, jeśli chodzi o emisję…
– Być może faktycznie możliwe jest wprowadzenie technologii czystego węgla. Problem w tym, że na razie jej nie ma. I czas na jej opracowanie był jakieś dwadzieścia, może piętnaście lat temu. Nie ma dziś urządzeń czystego węgla. Mówienie, że jest inaczej to jakieś farmazony, zaklinanie rzeczywistości. Sam piętnaście lat temu mówiłem o technologii czystego węgla. Uważałem, że być może jest to coś, na co powinna postawić polska nauka. Ale nikt tego tematu nie podjął, bo trzeba wyasygnować koszty, a jak wiadomo przy innowacyjnych badaniach zawsze jest ryzyko, że pochłoną ogromne koszty, a efektów nie będzie. Nie zmienia to faktu, że tego nie zrobiliśmy. A dziś jest już na to za późno. Przynajmniej tak mi się wydaje.
– Od długiego czasu proponuje pan decentralizację państwa. Przy tym kreśli pan czarny scenariusz, w którym Polska będzie miała potężne problemy klimatyczne, a rząd centralny będzie musiał się z nimi zmierzyć, stąd wiele mniej istotnych spraw, kwestie światopoglądowe powinny być scedowane na samorządy. Faktycznie te problemy z klimatem będą tak ogromne?
– Będą ogromne, ponieważ klimat w Polsce i nie tylko w Polsce naprawdę się zmienia.
– Temat ocieplenia klimatu wywołuje jednak spory i kontrowersje. Wiele wątpliwości.
– Tak, ale tylko w kwestii przyczyny zmiany klimatu. Dyskusja dotyczy tego, czy powodem ocieplenia jest działalność człowieka i emisja CO2, czy coś innego. Ale mniejsze znaczenie ma przyczyna zmiany klimatu, istotne jest, że te zmiany nie tylko zresztą w Polsce, ale całej Europie i Świecie realnie następują. Nasz kraj zmierzyć się będzie musiał z problemem hydrologicznym, czyli brakiem wody w wyniku suszy. Trzeba realnie myśleć o ratowaniu sytuacji, a nie wydawać 13 miliardów na „jarkowe”. To jest sabotaż.
– Dlaczego?
– Bo nie można wykluczyć, że niebawem emeryci, którzy otrzymali trzynastą emeryturę, będą masowo umierać w przegrzanych mieszkaniach. Bo owszem, co roku politycy mówią nam, że „się udało” przetrwać gorące lato. Ale przyjdzie takie lato, gdy się nie uda. Lato, podczas którego utrzymywać się będzie temperatura powyżej 40 stopni w cieniu. Przez wiele dni, może tygodni. I pytanie, czy mamy rząd, który próbuje coś z tym zrobić.
– Proekologiczne działania są, choćby wymiana „kopciuchów”.
– I bardzo się cieszę. Ale to należało zrobić dekadę temu. Mam poczucie, że w ciągu najbliższych lat czeka nas zderzenie z realiami zmieniającego się klimatu. I jesteśmy na to kompletnie nieprzygotowani. Widzę, że rząd buja w obłokach, produkuje propagandę sukcesu. Ale w końcu nastąpi bolesne przebudzenie. Pytanie tylko kiedy. Nikt nie potrafi ocenić, czy nastąpi to za rok, w 2021, 2022 czy może 2023 roku. Ale nastąpi na pewno. Szansa, by Polska w kolejnej dekadzie rozwijała się równie korzystnie jak przez ostatnich 15 lat jest równa zeru.