"Super Express": - W wewnętrznym głosowaniu Ruchu Palikota na kandydatów do europarlamentu zdobyła pani pierwszą pozycję. Podobno pokonując nawet Aleksandra Kwaśniewskiego.
Anna Grodzka: - Nie do końca tak. To był tylko sondaż na wewnętrznej naradzie Ruchu Palikota. Zastanawialiśmy się, kto byłby dobrym kandydatem na czoło listy, np. Aleksander Kwaśniewski czy Janusz Palikot. Ale Janusz nie zamierza kandydować. I później było drugie pytanie, kto mógłby być na liście takich odpowiednich kandydatów. I właśnie w tym głosowaniu dostałam największą liczbę głosów.
- Wróćmy do krajowej polityki. Artur Górski z PiS w rozmowie z "Super Expressem" powiedział, że kobiety, które zostały zgwałcone, powinny rodzić.
- Słyszałam o tym, byłam wstrząśnięta. Gratuluję panu Górskiemu stanu umysłu.
- Zna go pani osobiście?
- W pewnym sensie. Widuję go w Sejmie.
- Rozmawiacie ze sobą?
- On chyba nie przejawia ochoty na rozmowę ze mną, a ja na rozmowę z nim. Są pewne rzeczy, które tak dzielą, że komunikacja przestaje być możliwa.
- Prawo dotyczące aborcji jest w Polsce złe czy dobre? Pani odpowiedź chyba znam...
- W tej sprawie są ważne przede wszystkim kobiety. Powinny mieć możliwość decydowania o sobie.
- Czyli np. aborcja z przyczyn ekonomicznych?
- Wie pan, aborcja jest czymś absolutnie złym. Na pewno trzeba przekonywać, że to jest ostateczność.
- Mówi pani, że aborcja jest czymś absolutnie złym, ale chce się pani na nią zgadzać!
- Tak, bo są jeszcze bardziej absolutnie złe rzeczy, jak wychowywanie 10. dziecka w biedzie czy w rodzinie patologicznej. Bywają sytuacje, w których kobiety mają prawo i obowiązek z tego skorzystać. Ale najlepsze rozwiązanie to skuteczne zabezpieczenie się przed niepożądaną ciążą.
- Ruch Palikota zmienił swoje stanowisko w sprawie trotylu i śledztwa smoleńskiego. Miała pani na to wpływ?
- W ograniczony sposób komentuję bieżące wydarzenia. W ogóle uważam, że sprawa trotylu nie jest istotna.
- Dlaczego?
- Minister Sikorski sugerował, że być może Rosja gra naszą sytuacją, nie - oddając nam wraku. Ale to jest przede wszystkim gra PO i PiS, czyli PO-PiS. Obie partie są zainteresowane podkręcaniem emocji w tej sprawie.
- A profesor Brzeziński?
- On też się myli. Polityka to gra emocji. I to wszystko po to, żebyśmy nie rozmawiali o ważnych sprawach. Zamiast problemów gospodarczych, bezrobocia, umów śmieciowych, biedy milionów i skandalicznego bogacenia się nielicznych, wyciekania kasy z Polski przez złodziejskie dziury, w centrum emocji są Smoleńsk, listopadowe święta, dopalacze, telewizja Trwam i inne igrzyska. I ta zabawa zabawa trwa od 5 lat. Genialny zamysł: zamiast konserwatywno-liberalnej koalicji PO-PiS jest antykoalicja PO-PiS. To samo, ale na odwrót. W naszych głowach i emocjach tylko oni i nic poza tym. Obłuda do kwadratu. Ale w tej grze emocji leży na dnie jakaś prawda. Stanowisko Ruchu Palikota jest takie, że powinniśmy wreszcie pokonać te demony i całą sprawę smoleńską zamknąć.
- No właśnie nie! Chcecie mieć międzynarodową komisję śledczą!
- Uważam, że ta sprawa została w znacznej mierze wyjaśniona przez komisję Millera, ale obustronna gra emocjami daje taki efekt, że trzydzieści parę procent społeczeństwa uważa, że zamach miał miejsce.
- Kto ma rację w sporze między wydawcą "Rzeczpospolitej" a dziennikarzami?
- Po pierwsze, nie wykluczyłabym takiej ewentualności, że dziennikarz był motywowany zewnętrznie do tego, aby to zrobić. Po drugie, sformułowania w tym tekście sugerowały rzeczywiście ten trotyl i wywoływały aferę. Myślę, że dziennikarz nie opisał tej sprawy dostatecznie precyzyjnie. Jeśli chodzi o reakcję wydawcy, pana Hajdarowicza, na tę publikację - ja bym nie zwolniła dziennikarzy. Wolność wypowiedzi jest jednak bardzo ważna.
- Rzecznik prasowy rządu Paweł Graś przyznał się, że spotkał się z wydawcą "Rzeczpospolitej" w nocy, przed publikacją tekstu.
- To oczywiście źle. Zbyt wielki jest wpływ właścicieli czy redaktorów naczelnych i polityków na treści, które są nam przekazywane.
- Tu się z panią nie zgodzę. To niedobrze, że właściciele wpływają, ale że redaktorzy naczelni wpływają na treść publikacji, to akurat chyba dobrze.
- Dobrze jeśli dbają o jakość, ale nie wpływają na intencje. Kształtują nie tylko profil pisma, ale też treści, które są zawarte w tych artykułach.
- Pani poseł, czy w takim razie te nocne kontakty to skandal?
- Jeżeli coś nie jest zaskakujące, nie jest skandalem. To jest nasza normalna, niestety skandaliczna, polska rzeczywistość (śmiech).