„Super Express”: – To już ostatni czas bożonarodzeniowe zakupy. I są one coraz droższe. Z czego to wynika?
Andrzej Sadowski: – Statystycznie inflacja nie jest najwyższa. Jednak to jest jak z temperaturą faktyczną i odczuwalną. Odczuwalna inflacja przez obywateli jest znacznie wyższa niż ta, którą podają statystyki. A więc ceny rosną. Widać, że nie jest to kwestia naturalnych procesów, ale procesów stymulowanych przez decyzje polityczne. Takich, jak transferowanie pieniędzy.
– Prezydent Andrzej Duda twierdzi, że skoro są pieniądze na rynku, to musi być drogo. Według głowy państwa wyższe ceny są związane z dobrobytem, z tym, że rząd rozdaje Polakom pieniądze.
– Rząd nie ma własnych pieniędzy, korzysta z naszych. Problem polega więc na tym że żadnych pieniędzy nie rozdaje, oddaje jedynie niektóre środki. Środki, które trafiły do budżetu z podatków i potem zostały na nowo wytransferowane w postaci na przykład programu Rodzina 500 Plus.
– No właśnie, to może należy nie martwić się tą inflacją i drożyzną. Ceny poszły w górę, ale mniej zarabiający mają socjalne dodatki, a pensje też wzrosły?
– Biedny człowiek nie oszczędza a konsumuje. Dlatego dla osób mniej zamożnych ceny są poważnym problemem. Ciężko zrozumieć, dlaczego rząd nie obniżył stawki VAT, nie przywrócił stawki 22 proc., która obowiązywała kilka lat temu. Albo nie obniżył stawki jeszcze bardziej.
– Rządzący mogą tłumaczyć, że obniżyli stawkę podatku dochodowego, czyli PIT.
– W osoby z mniejszym dochodem zdecydowanie bardziej uderza 23 proc. stawka VAT, niż pomaga im zerowy PIT. Wysokie opodatkowanie konsumpcji uderza w obywateli. Jest jeszcze jedna kwestia – rząd obniżył podatek dla ludzi do 26 roku życia.
– Właśnie, ma to być doskonałe wsparcie na start?
– Tak, ale tu wygląda to tak, że początkowo jest stawka zero proc., a w późniejszym czasie, po osiągnięciu 26. roku życia wchodzą dodatkowe podatki i opłaty. Tymczasem to po 26. roku życia ludzie najczęściej zakładają rodziny, robią kariery zawodowe. I wtedy nagle wsparcie się kończy. Bariera podatkowa jest w Polsce dotkliwa i zapowiedzi o dobrobycie będą się rozbijać o tę barierę.
– Rząd prowadzi jednak politykę zmniejszania tych barier. Na przykład poprzez mały ZUS dla firm?
– Jak rozmawiam z przedsiębiorcami to ich zdaniem jest to rozwiązanie, które jest pułapką. Pułapką, w którą wpadła część przedsiębiorców. Wzór obliczania małego ZUS jest złożony i niekoniecznie czytelny. W Wielkiej Brytanii przedsiębiorcy płacą 1/12 podatku w ZUS, podczas gdy w Polsce płaci się wielką opłatę, która jest de facto dotkliwym wymiarem kary.
– Wracając do drożyzny. Co rząd powinien zrobić, by te ceny jednak tak bardzo nie rosły?
– Trzeba zwiększyć produkcję energii. A uczynić to można przez likwidację monopolu. Teraz nie ma wolnego rynku. Rząd polski może ustalić ceny jakie chce. Jest jedynie monopol. Od 2020 r przez cenę energii będziemy mieli zmianę cen w ogóle. Skokowo wzrośnie wszystko tak jak w okresie, gdy weszliśmy do UE. Wtedy nagle podrożały wszystkie produkty. W 2020 roku po podwyżkach cen energii nastąpi efekt domina. Ceny będą rosły w zawrotnym tempie. Może być tak, że ceny będą jednym z tematów kampanii prezydenckiej.