Chodzi o opisywaną przez naszą gazetę skandaliczną sytuację z wykorzystaniem oficerów BOR do załatwiania prywatnych spraw przez ministra Sikorskiego. W ostatni piątek szef MSZ polecił ochraniającym go funkcjonariuszom, by odwieźli do domu młodych gości synów Sikorskiego. Wszystko działo się w Chobielinie, rodzinnej miejscowości ministra. - Oczywiście można było zamówić taksówkę. Ale po co, skoro były miejsca w aucie BOR? - bronił się rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski (39 l.). - To po co szkoli się oficerów? Po to, żeby spełniali zachcianki VIP-ów czy po to, by realizowali swoje ustawowe zadania, czyli ochraniali ministra? - odpowiada urzędnikowi były szef BOR płk Andrzej Pawlikowski. Pawlikowski, który stał na czele Biura od listopada 2006 do listopada 2007 r., w przeszłości był szefem ochrony osobistej nieżyjącego już ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka (76 l.) i jego następcy Władysława Bartoszewskiego (92 l.).
Zobacz: Oto lista ŻĄDAŃ Polaków! Rządzący z premierem Tuskiem na czele zobaczcie - tego chcą od Was RODACY!
- I nigdy do głowy im nie przyszło, by samochodem BOR wozić znajomych czy wykorzystywać funkcjonariuszy Biura do prywatnych celów. A wielokrotnie zdarzało się, że takie propozycje padały. Zarówno Geremek, jak i Bartoszewski uważali, że Biuro Ochrony Rządu jest od zapewnienia bezpieczeństwa, a nie od bycia chłopcami na posyłki - mówi Pawlikowski. Jego zdaniem obecny szef polskiej dyplomacji powinien zachowywać się podobnie jak jego poprzednicy. - To kwestia klasy, honoru i prestiżu ministra. A tego najwyraźniej Sikorskiemu zabrakło - twierdzi Pawlikowski.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail