– To mówi szef sztabu wyborczego PiS. Czy w perspektywie kampanii wyborczej tego typu incydentów będzie więcej?
– Obawiam się, że tak. Po pierwsze – to już styl polityków PiS. Kampanii w 2015 roku dziennikarze Telewizji Polskiej usłyszeli od osoby ze sztabu „wszyscy stracicie pracę”. I po wygranej PiS stało się to faktem. Jest też drugi powód, dla którego agresywne działania będą się nasilać.
– Jaki?
- Politycy PiS odwykli od kontaktu z normalnymi dziennikarzami. Od odpowiedzi na nie zawsze wygodne, czyli po prostu niewygodne pytania. Dziś PiS przyzwyczajony jest do łagodnych dziennikarzy, którzy nie zadają żadnych niewygodnych pytań. Jak ci, którzy regularnie przeprowadzają wywiady z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. O choćby trudne pytania tam ciężko. Doszło już nawet do tego, że w którymś z programów TVP polityk sam mitygował zbyt usłużnego dziennikarza.
– Znamy jedynie wyrwane z kontekstu zdanie. Może dziennikarz prowokował Tomasza Porębę, robił jakąś prowokację?
– Dziennikarz wykonywał swoją ciężką pracę. Media są pasem transmisyjnym między politykami a wyborcami. Na zamkniętych spotkaniach, gdzie publiczność jest starannie dobierana, a osoby niechętne PiS są wypraszane, to dziennikarze mogą zadać konkretne, istotne, nie zawsze wygodne dla partii władzy pytania.