Od zamachu do wiewiórki
Kiedy 13 lipca tego roku kula zamachowca otarła się o głowę kandydata republikanów wielu ekspertów przekonywało, że Donald Trump ma zwycięstwo w kieszeni. Tym bardziej, że informacje o zamachu ilustrowało ikoniczne wręcz zdjęcie zakrwawionego polityka z zaciśnięta pięścią. W obozie demokratów narastała presja na wyraźnie podupadającego na zdrowiu i w sondażach Joe Bidena. Urzędujący prezydent uległ namowom min. Baracka Obamy (63 l.) i postawił na wiceprezydent Kamalę Harris. - Nagle w demokratów wstąpił nowy duch i też wydawało się, że tej fali nic nie zatrzyma, co znajdowało potwierdzenie w tym, że zalała ich fala pieniędzy na kampanię – mówi amerykanista dr Jan Misiuna (42 l.). Okazało się jednak, że i to wydarzenie nie wpłynęło na uzyskanie trwałej przewagi przez jeden z obozów. Po drodze mieliśmy jeszcze drugą próbę zamachu na Trumpa, dyskusje o zjadaniu psów i kotów, wsparcie niezliczonej ilości gwiazd głównie dla Harris i uśpioną wiewiórkę o wdzięcznym imieniu „Orzeszek”. - Nawet taki pozorny drobiazg może zmobilizować wyborców jednej i drugiej strony, a kluczowa jest frekwencja – mówi dr Misiuna.
Skończą głosować w środę nad ranem polskiego czasu
W pierwszych stanach wschodniego wybrzeża USA rozpoczęło się we wtorek o godz. 6 (o godz. 12 czasu polskiego). Wyniki z tych stanów zaczną być publikowane tuż po północy czasu polskiego, zaś ostatnie lokale - na Alasce i Hawajach - zamkną się o godz. 7 czasu polskiego w środę. Jako pierwsze zostały otwarte lokale wyborcze w Maine, Nowym Jorku, New Jersey, Connecticut i Wirginii. Już od piątku można było głosować w częściach Vermont, zaś w liczącej sześciu mieszkańców wiosce w New Hampshire głosowanie tradycyjnie rozpoczęło się i zakończyło tuż po północy czasu amerykańskiego (godz. 6 czasu polskiego).