Adrian zandberg

i

Autor: Piotr Grzybowski

Adrian Zandberg Razem w felietonie dla "Super Expressu" i SE.pl: Wielki smród

2020-01-25 5:00

Kruszyniany to jedna z ciekawszych wsi w Polsce. Słynie z pięknego, zabytkowego meczetu - i z Dżemila. Tego charyzmatycznego przewodnika nie sposób zapomnieć. Kto był choć raz w Kruszynianach, ten nawet obudzony w środku nocy odpowie na pytania o rolę Tatarów w historii Polskiej Partii Socjalistycznej. Tuż obok można przegryźć pierekaczewnik i popić go kompotem z rokitnika. Muzułmanie, prawosławni i katolicy żyją tu zgodnie, na dodatek w pięknej okolicy.

Puszcza Knyszyńska to jedno z tych miejsc, w których można odetchnąć pełną piersią. Pytanie tylko, jak długo?

Od lat nad mieszkańcami Kruszynian wisi poważne zagrożenie. Lokalna społeczność broni się przed budową gigantycznej fermy kurcząt. W przypadku tego typu inwestycji zanieczyszczenie okolicy to standard. Wsi, które nie obroniły się na czas przed takim “dobrodziejstwem”, musiały się potem mierzyć z zagrożeniem epidemiologicznym, skażeniem wód gruntowych i rzek. Ale nie chodzi tylko o środowisko naturalne. Fermy to przede wszystkim wszechobecny smród. Zazwyczaj na takiej budowie zyskuje tylko inwestor, a traci cała okolica. Dlatego coraz mniej samorządów zgadza się na tego typu inwestycje.

Społeczność Kruszynian walczy, ale nie ma wsparcia władz. Teoretycznie to obszar Natura 2000, więc nie powinno się tu budować niczego, co ma znaczący wpływ na środowisko. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Co należy rozumieć przez słowo “znaczący” oceniają ci, którzy rządzą. Władzom zaś wizja budowy gigantycznego, śmierdzącego kurnika najwyraźniej się podoba. Ich zdaniem fabryka, w której można hodować setki tysięcy tysięcy kurczaków, w ogóle nie szkodzi naturze. Liczą się tylko pieniądze.

W tej sprawie naprawdę trudno znaleźć inny argument niż “święte prawo inwestora do zarabiania”. Nie ma nawet co liczyć na miejsca pracy - fabryki kurczaków są zautomatyzowane, więc zatrudnienie znajdzie tu dosłownie garstka. Kiedy okolicę zasnuje smród, padną za to gospodarstwa rolne, nastawione na agroturystykę.

Sprawa Kruszynian pokazuje, jak (nie) działa w Polsce ochrona środowiska. Dziedzictwo kulturowe czy interes mieszkańców schodzą na drugi plan, gdy tylko obrotny biznesmen zamacha władzom pieniędzmi przed nosem. A że przy okazji można zniszczyć coś ważnego, wyjątkowego? Kto by się tym przejmował...

Nasi Partnerzy polecają