"Super Express": - Na prawicy jest jakaś alternatywa dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego?
Adam Bielan: - PiS zdecydowanie wygrał rywalizację po tej stronie.
- Próbował pan, próbowali inni. I się nie udało. Kaczyński jest tak dobry czy rywale słabi?
- Jarosław Kaczyński jest wciąż najbardziej charyzmatycznym politykiem polskiej prawicy. Jest również doświadczony i niezwykle odporny psychicznie. Wiele razy przeciwnicy już go skreślali, a on wychodził z opresji. Kaczyński, Tusk i Kwaśniewski są najskuteczniejszą trójką polityków ostatnich 20 lat. W ich pokoleniu i nieco młodszym brakuje osób o podobnych umiejętnościach.
- Załóżmy, że któregoś dnia prezes PiS wycofuje się z polityki. I co wtedy? Plaża?
- To byłby problem. Dziś nie widać następcy ani w PiS, ani w PO. To może być konsekwencja lat 90...
- I tzw. procesu jednoczenia się prawicy. Ponure i żenujące doświadczenie.
- I to siedzi nie tylko w nieco starszych politykach, ale także w wielu wyborcach. PJN, a dziś Solidarna Polska doświadczają tego, że wyborcy, pamiętając te czasy, wywierają presję na jedność. Wskazują na silniejszego, w imię jedności, która jest dla nich ważniejsza niż zarzuty o mniejszą skuteczność.
- Pamięta pan list Marka Migalskiego do prezesa Kaczyńskiego? W 2010 r. pisał, że przy kiepskich rządach PO partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem, a prezes PiS króluje w rankingach braku zaufania: "Bez pana nie przetrwamy, z panem nie wygramy". Koniec 2012 r. i w rankingach braku zaufania znów to samo...
- Marek Migalski przekonał się przez dwa lata, jak trudno być liderem partii opozycyjnej wobec PO, z jej wsparciem medialnym.
- Dlaczego prezes PiS nadal króluje w rankingach braku zaufania?
- Jest wiele przyczyn. Główna dotyczy relacji z mediami. To media kształtują obraz polityka. Wyborcy mają małe szanse poznać go osobiście. A w mediach mamy przechył w kierunku liberalno-lewicowym. Wystarczy porównać, jak krytycznie oceniano rząd PiS i jaka wyrozumiałość panuje wobec obecnej ekipy, która rządzi Polską dużo dłużej. PiS od 5 lat nie sprawuje władzy, a jest obwiniany za całe zło. Oczywiście nie można się jedynie skarżyć, trzeba wyciągać wnioski i reagować. Są konserwatywne partie na świecie, które też mają problemy z mediami, a mimo to wygrywają.
- Radykalizacja to dobra recepta?
- Nie odnoszę wrażenia, by PiS się zradykalizował. Debaty i kandydatura prof. Glińskiego pokazują, że myśli o elektoracie centrowym. Biorąc pod uwagę coraz większe kłopoty partii rządzącej, PiS może dzięki temu zdobyć nowych wyborców.
- Kiedyś politycy PiS mówili jednak, że zamach jest jedną z hipotez do zbadania. Dziś mówią o zamachu na 99 procent. To jest radykalna zmiana.
- Od katastrofy upłynęło sporo czasu. Więcej wiemy, jest więcej negatywnych sygnałów. Ostatnio minister Sikorski nagle prosi panią Ashton o pomoc w zwrocie wraku. Przecież dwa lata rząd Tuska przekonywał nas, że współpraca z Rosjanami przebiega dobrze! Zaostrzenie stanowiska PiS jest wytłumaczalne. Nastroje są gorsze niż przed rokiem.
- Pan wierzy w zamach? Na 99 procent?
- Nie lubię sformułowań o wierze bądź braku wiary w zamach. Jestem racjonalny i chciałbym mieć dowody. Raport Millera jest nieprzekonujący. Co więcej, można krytykować zespół posła Macierewicza, ale oni robią wiele, nie mając dostępu do narzędzi i materiałów, które miała komisja Millera. Nie bardzo wierzę w wyjaśnienie tej katastrofy dopóki Platforma jest u władzy.
- Dlaczego? Mają coś do ukrycia?
- Mają kariery i stanowiska. Odpowiedzialność polityczna choćby szefa Kancelarii Premiera, szefa BOR czy ówczesnego szefa MON jest oczywista. A do tej pory jej nie ponieśli. Szef BOR nawet awansował.
- Widział pan konferencję PiS po artykule w "Rzeczpospolitej" o trotylu. Nie przeszło panu przez głowę: dlaczego nie poczekają na konferencję prokuratury i Tuska?
- Nie wierzę, że artykuł był ich jedynym źródłem. Znam mechanizmy w polskiej polityce i wiem, że nie robi się takiej konferencji na podstawie jednego tekstu. Dziś zresztą wiemy, że najważniejsze informacje Cezarego Gmyza potwierdziły się.
- Wróćmy do radykalizacji... Kiedyś PiS krytykował polską politykę "białej flagi". Dziś mówi o rosyjsko-niemieckim kondominium.
- Cóż, opozycja ma prawo do ostrych sądów, gdy uważa, że rząd prowadzi politykę sprzeczną jej zdaniem z interesem narodowym. Co jej pozostaje? PiS powinien raczej wystrzegać się bierności i częściej reagować.
- Na przykład?
- Choćby ostatnie ataki na przeszłość Jarosława Kaczyńskiego. Absurd. I każdy, kto go zna, wie, że on sam nie wypowie się w tej sprawie, bo broniąc siebie, będzie czuł się niezręcznie. Tymczasem reakcja PiS była niezwykle powściągliwa. Jeśli było to świadome, to PiS popełnił gruby błąd. Pozwolił, by lider wiele dni był oczerniany i ośmieszany. Kampania była tak agresywna, że w jego obronie musieli stanąć byli opozycjoniści, których dziś dzieli z PiS wiele, jak Marek Antoni Nowicki czy Ewa Milewicz. Gdzie była polityka medialna PiS?
- Gdzie była?
- Takich przykładów jest więcej. Choćby z mojego podwórka, czyli europarlamentu. PO miała w nim ostatnio dwie duże wpadki: w głosowaniu budżetowym i przy przyjmowaniu tzw. jednolitego patentu europejskiego - rozwiązania, które otwarcie krytykuje niemal cały polski biznes. I opozycja nie potrafiła w tej sprawie przejąć inicjatywy! Po SLD i Ruchu Palikota nie spodziewam się realnej krytyki rządu, ale zdziwiła mnie bierność PiS.
- Za politykę medialną odpowiada dziś w PiS poseł Adam Hofman. Z tego, co pan mówi, wynika, że sobie kompletnie nie radzi.
- Nie chcę personalnie oceniać mojego następcy. To byłoby nieeleganckie. Poza tym nie wiem, kto w rzeczywistości zawinił. Może nie było odpowiedniego przepływu informacji? Widzę jednak brak działań i przez to PO ucieka od odpowiedzialności za błędy. Tego jest więcej. W polityce, tak jak w piłce, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Wiara, że wszystko nadrobimy trzymiesięczną kampanią, jest złudna. Ostatnie wybory są tego dowodem. PO ma dziś najbardziej profesjonalny sztab ludzi do kampanii wyborczych. I jeśli opozycja nie wypracuje sobie wcześniej przewagi, to obawiałbym się o wynik wyborów.
- Wracając do posła Hofmana... Krążą plotki, że dałby sobie uciąć rękę, by pan do PiS nie wrócił. Obawia się pana?
- Plotki do mnie oczywiście docierają, ale nie sądzę, by warto było je komentować.
- Ale wróci pan do PiS?
- Mam dobre relacje z częścią polityków PiS. Ale teraz skupiam się jednak na pracy w europarlamencie.
- Musi pan wystartować w wyborach z jakiejś listy...
- Nie zmieniłem poglądów, a mój krytycyzm wobec PO w ciągu dwóch lat się zwiększył. Zrobię wszystko w ramach moich możliwości, żeby Platformę od władzy odsunąć.
- Jeżeli pan wróci, to bez Michała Kamińskiego. U niego krytycyzm wobec PO raczej opadł. A kiedyś byliście nierozłączni. Przykro?
- Jak na polskie warunki pracowaliśmy ze sobą i tak długo. Ale Michał zmienił swoje poglądy i dziś zdecydowanie się różnimy.
- On twierdzi, że to prezes Kaczyński się zmienił.
- Mam inne zdanie w tej sprawie.
- Rozmawiacie dziś jak dawniej?
- Nie, przy takiej różnicy poglądów trudno rozmawiać jak dawniej.
Adam Bielan
Bezpartyjny europoseł, dawniej rzecznik PiS