"Super Express": - Czy większość Ukraińców, którzy obecnie pracują w Polsce, po zniesieniu wiz do Unii Europejskiej ucieknie z Polski?
Stanisław Szwed: - Nie sądzę, żeby to miała być większość, ale należy się przygotować na to, żeby w zawodach deficytowych, zwłaszcza technicznych, ułatwić obywatelom innych państw, z czego większość będą stanowili Ukraińcy, decyzję o związaniu się na stałe, w legalnej pracy z naszym krajem.
- W Polsce mogą zarobić kilka złotych za godzinę, w Unii kilka euro...
- To prawda, w kwestiach płacowych Polska jest w znacznie trudniejszej sytuacji, stąd trzeba szukać innych zachęt i pracuje już nad nimi kilka ministerstw. Są już ułatwienia dla studentów, ale to tylko pierwszy krok. Oczywiście najważniejsze byłoby sprowadzenie Polaków, którzy mieszkają wciąż za naszą wschodnią granicą. Tyle że musimy zdać sobie sprawę z tego, że nawet gdyby wrócili wszyscy, to nie wystarczy. Polaków jest tam zaledwie około 100 tysięcy.
- A wniosków o pozwolenie na pracę sami pracodawcy złożyli już więcej.
- Znacznie więcej, teraz przekracza to już milion wniosków, choć oczywiście nie wszystkie się materializują. Z Polski wyemigrowało tak wielu ludzi, a do tego piramida wieku układa się w ten sposób, że mamy olbrzymią lukę, którą będziemy musieli zapełnić. Dziwię się, że rządy Platformy w ogóle o tym nie myślały, a ich polityka imigracyjna tak naprawdę nie istniała. Nie zrobiono w tej sprawie nic!
- Gdyby nie decyzja UE o zniesieniu wiz dla Ukraińców, ten rząd by się do tego wziął?
- Oczywiście! To zaczęło się znacznie wcześniej, ta decyzja tylko pewne działania przyspiesza. Już dziś pracuje w Polsce legalnie bardzo wielu obywateli Ukrainy. Nie chodzi jednak tylko o to, by wjechali i pracowali. Chodzi o to, by nie byli wykorzystywani, by pracowali za normalne stawki, z zachowaniem przepisów prawa pracy, by nie zaniżał się standard i nie dochodziło do psucia rynku pracy. Domagamy się normalnych warunków dla Polaków od Brytyjczyków, musimy zapewnić je też tym, którzy przyjeżdżają do Polski.
- Czyli nie obawia się pan, że uciekną do Niemiec?
- Mamy te dwa atuty, że jesteśmy krajem sąsiednim, a także jest tu pewna bliskość kulturowa...
- To nie do końca ma znaczenie. Polska leży dość daleko, geograficznie i kulturowo od Wielkiej Brytanii. Kiedy pojechali tam Polacy, pojawiły się tanie linie lotnicze i nagle zrobiło się blisko. A kulturowe różnice w zderzeniu z różnicą zarobków nie miały znaczenia.
- To prawda, ale jest jeszcze jeden aspekt. Masowa emigracja do Wielkiej Brytanii Polaków zaczęła się wtedy, gdy otworzyła ona rynek pracy dla Polaków, a inne kraje dawały tę pracę tylko na czarno. Unia Europejska nie mówi dziś o otworzeniu rynku pracy dla Ukraińców.
- Mówi tylko o zniesieniu wiz.
- Właśnie! A to jednak coś innego. My będziemy oferowali legalny pobyt i pracę. Szczególnie zachęty do pobytu stałego i sprowadzenia rodziny dla zawodów deficytowych. Chcemy też ułatwić przedłużanie prawa pracy i pobytu.
- Wystarczy?
- Co do tych, którzy już to prawo uzyskają? Nie obawiałbym się, że tak z miejsca zdecydują się na wyjazd do Niemiec czy Francji, by ryzykować pracę na czarno, mając tu legalną. Całość nowej polityki imigracyjnej przygotowuje jako resort wiodący Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, ale pracujemy nad tym także my oraz ministerstwa Rozwoju, Edukacji. Oczywiście trzeba pamiętać, że mamy zewnętrzną granicę UE, która może być wykorzystywana do przekraczania nie tylko przez obywateli Ukrainy, i tu ważne będzie zachowanie kwestii bezpieczeństwa.