"Super Express": - W przyszłym parlamencie to PiS będzie najbardziej tolerancyjną i otwartą partią. W ilości posłów muzułmanów będą prowadzić z Platformą 1:0.
Prof. Selim Chazbijewicz: - O ile wyborcy tak zadecydują.
- Jest pan 2. na liście PiS. Małe szanse, by nie wejść. W dodatku PiS będzie miał nie tylko posła muzułmanina, ale byłego imama!
- To prawda, ale chcę podkreślić, że funkcja imama nie jest funkcją duchownego. Pełniłem tę funkcję przez pięć lat jako pewnego rodzaju kontynuację tradycji przodków. I mieliśmy w Gdańsku braki kadrowe, a mój poprzednik miał wylew. Później przeprowadziłem się do Olsztyna i musiałem zrezygnować z tej funkcji. Jak pan być może wie, jestem z pochodzenia polskim Tatarem.
- Tak, wiem...
- Ja i moi przodkowie mamy piękną genealogię. Jesteśmy w stanie ją odtworzyć od XV wieku. Moi przodkowie brali udział w niemal wszystkich walkach dawnej Rzeczpospolitej. Dowodzili jedną z sześciu tatarskich chorągwi lekkiej jazdy Wielkiego Księstwa Litewskiego. To, że jestem wyznania muzułmańskiego, w przypadku polskiego Tatara już dziwne nie jest.
- W przypadku kandydata i posła PiS będzie jednak zaskakujące. Spotykając się z działaczami i wyborcami prawicy, słyszy pan reakcję "jak to, muzułmanin z PiS"?
- Oczywiście, że się zdarza, choć nie aż tak otwarcie, raczej w taki oględny sposób. Nie jestem jednak w środowisku polityków prawicy anonimowy. Z Jarosławem Kaczyńskim znam się i spotykałem jeszcze w 1990 roku, kiedy był w kancelarii prezydenta Wałęsy. W latach PRL współdziałałem z Solidarnością Walczącą, później byłem w Ruchu Odbudowy Polski. Moje polityczne ideały są po stronie prawicy.
- Nie słyszał pan, że "muzułmanie wprowadzą w Polsce szariat", "islam to terroryzm".
- Słyszałem, zwłaszcza ostatnio. Ale jako Tatarzy polscy nigdy nie bierzemy tego do siebie. Tatarzy przelewali za Polskę krew. A islam to konglomerat różnych doktryn, ideologii, szkół i sekt. Islam dzieli się wewnętrznie bardziej niż chrześcijaństwo. Skrajny odłam islamu nie budzi żadnej sympatii u polskich Tatarów, a na pewno mojej.
- Kiedy słyszę o tym, że terroryzm i radykalny islam to margines, to zawsze zastanawiam się, czy w jakiejkolwiek innej religii ten margines jest dziś tak szeroki...
- Rzeczywiście w islamie jest najszerszy. I nadal rośnie. To było jednak do przewidzenia. Wiadomo było, że duża imigracja i problemy z asymilacją ludności muzułmańskiej pogłębią ten problem. I uważam, że zgoda na imigrację muzułmanów z Bliskiego Wschodu lub północnej Afryki, przyjęcie pewnej liczby imigrantów z innego kręgu kulturowego przez polski rząd będzie olbrzymim błędem. Jeżeli ten błąd popełnimy, to wzrost niechęci i niepokojów społecznych będzie oczywistym procesem.
- Na Zachodzie problemem są nie tyle imigranci, ile ich dzieci i wnuki.
- To prawda, ale państwa działają tak, a nie inaczej. Demokracje zachodnioeuropejskie są, jakie są, mają wiele wad i popełniają błędy. Tyle że warto pomyśleć o tym, żeby je na te błędy nie narażać. Sprowadzenie sobie do kraju imigrantów kompletnie obcych kulturowo, niedających się asymilować, jest dużym zagrożeniem.
- Nie spotkał się pan z zarzutem, że wyrażając niechęć do sprowadzenia do Polski imigrantów, jest pan "zdrajcą islamu"?
Oczywiście, że się spotkałem, na szczęście tylko werbalnym. Wielokrotnie zarzucała mi to część przybyszów z północnej Afryki lub Bliskiego Wschodu, którzy przebywają tu na studiach, choć znaczna część z nich ożeniła się z Polkami i siedzi tu właściwie bez żadnego zajęcia. Co ciekawe, bardzo często dotyczyło to polskich konwertytów, którzy zazwyczaj wyznają bardzo radykalną wersję islamu. W internecie oni chyba atakują najczęściej, nazywając mnie "zdrajcą" lub "heretykiem".
- Tak, czytałem te wpisy pod pańskimi opiniami o potrzebie reformy islamu.
- Islam trzeba zreformować, zeuropeizować tak bardzo, jak to jest możliwe. Polacy, którzy przeszli na islam, chcą być jednak bardziej arabscy od Arabów. Przebierają się za nich, naśladują. Konwertyci zmieniają wiarę, ale uważam, że to jest błąd, jakaś moda... Choć to ich indywidualna sprawa. W wielu wypadkach wygląda to niemal jak parodia, bo nie tylko chcą wyglądać jak Arabowie, ale zaczynają kaleczyć język polski tak jak Arabowie. Choć są rodowitymi Polakami!
- Co ich fascynuje? Terror? Siła? Radykalizm?
- Mam wrażenie, że ludzie z Warszawy, Gdańska, Konina, których spotykałem jako konwertytów, przede wszystkim mylą fascynację pewną kulturą z religią. Noszą te chusty, zapuszczają brody. Tymczasem Mahomet mówił, że muzułmanin w kraju niemuzułmańskim powinien wyglądać tak, jak ludzie z tej innej kultury. Te brody, czapeczki, długie stroje są więc nie na miejscu. Część zapewne fascynuje też radykalizm. Choć ci fundamentaliści to rosnący rak na ciele islamu, który pożera to zdrowe ciało. Wciąż mam nadzieję, że wynalezione zostanie jakieś lekarstwo.
- Jakie?
- Na pewno oświata. Wprowadzenie w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej europejskiego systemu oświaty uchroniłoby islam od "ciemnoty i zacofania". Nauczyłoby to interpretowania islamu w sposób historyczny, a nie tego, że należy to przyjmować literalnie. Dosłowne traktowanie zasad, które powstały 1,5 tysiąca lat temu, jest czymś dziwacznym.
- Platformie Obywatelskiej przydałby się pan wizerunkowo... Nie robiła na pana zakusów?
- Nie. Powiem nawet, że we wtorek byłem na spotkaniu z okazji 10-lecia komisji rządu i mniejszości narodowych. Miała przyjść pani premier Ewa Kopacz i nie przyszła. Można w sumie powiedzieć, że zlekceważyła mniejszości narodowe i etniczne w Polsce. Przedstawiciele wszystkich mniejszości się na spotkaniu pojawili. Przykre.
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Kupić im kury i poprosić, żeby spacerowali