No bo trzeba przypomnieć, że pan Gorzelik nie wywodził się ze środowiska "Tygodnika Powszechnego" albo warszawskich lewicowych salonów, ale z "Solidarności Walczącej" - organizacji traktującej Okrągły Stół jako zdradę narodową. Potem Gorzelik związany był przez pewien czas z Ligą Republikańską, młodym środowiskiem, które w drugiej połowie lat 90. odrzucało postkomunizm i fundowaną nam przez ojców założycieli III RP częściową amnezję historyczną.
Na dobrą sprawę w tym czasie poglądy Gorzelika na temat słabości państwa polskiego w wielu sprawach musiały być zbieżne z tymi, które głosił Jarosław Kaczyński. Tyle że znany wszystkim prezes PiS zaproponował budowę nowego ustroju i państwa, czyli IV RP, a lokalny działacz Gorzelik poszedł dużo dalej - stwierdził, że Polska jako państwo niewiele go obchodzi i czuje się Ślązakiem. Następnie zebrał innych równie niezadowolonych z ułomnego państwa ludzi na Śląsku i przekonał ich, że to wszystko, ta korupcja, biurokracja, złodziejstwo, to efekt polskości, a jak Ślązacy będą u siebie, wszystko to zniknie. Potem na pokaz te poglądy złagodził, żeby jego partia mogła w ogóle legalnie funkcjonować. Co więcej, przewidział, że misjonarze III RP, z przyczyn koniunkturalnych, poprą go. Być może też przewidział, że ataki warszawskich prawicowców będą tak nieudolne, że tylko pomogą mu zbudować popularność. No i mamy elitkę, która gotowa byłaby kanonizować chyba nawet Kubę Rozpruwacza, gdyby ten podpadł Jarosławowi Kaczyńskiemu, a wpisywanie narodowości śląskiej w spisie powszechnym będzie przejawem słusznego sprzeciwu przeciwko zagrożeniu PiS-owskiemu.
Poparcie Kazimierza Kutza dla RAŚ w wyborach samorządowych miało niewątpliwie duży wpływ na sukces wyborczy partii Gorzelika. Ciekawe, czy ten dobry reżyser i beznadziejny polityk zastanowił się choć przez chwilę nad niektórymi dawnymi wypowiedziami lidera RAŚ. Szczególnie tymi, w których wspomina on o wyższości Ślązaków nad Polakami, którzy mają mieć "czystsze ubikacje", czy atakuje inteligencję napływającą na Śląsk. Czy Kazimierz Kutz i lewicowi publicyści są aż tak bardzo przekonani, że w śląskiej autonomii, rdzennym państwie tych, którzy czują się Ślązakami, ci, którzy czują się polskimi Ślązakami, i ci, którzy przyjechali tu niedawno i nie mówią gwarą, będą się świetnie czuli? Zresztą jakie to ma znaczenie. Ważne jest to, co powiedział Jarosław Kaczyński i jak temu dać odpór.