Takie zachowanie w psychologii jest znane jako reakcja upozorowana - niszczenie niechcianej cząstki własnej osobowości. Mam wrażenie, że w przypadku części naszych przesiąkniętych troską o prawa człowieka demokratów, szczególnie tych lewicujących, właśnie mamy do czynienia z czymś takim. Zaprzeczają własnemu "ja". Dobrze widać to na przykładzie polskich reakcji na raport MAK-u.
Wydawałoby się, że instytucja ta może wzbudzić zaufanie co najwyżej starszych ćpunów, którym nazwa kojarzyć się może z polnym kwiatkiem, z którego gotowano wstrzykiwany w żyły kompot. Tymczasem w Polsce powstał cały fanklub MAK-u. Co więcej, jak się okazuje, jeśli ktoś nie wierzy w MAK, to jest paranoikiem i oszołomem. Dość dziwne jest, że opinia czegoś, w czego samej nazwie zawarte jest fałszerstwo - bo przecież Międzypaństwowa Komisja Lotnicza nie jest wcale międzypaństwowa, tylko rosyjska - nagle wzbudziła tak ogromne zaufanie sporej grupy rodzimych demokratów.
Tym bardziej że znane rosyjskie śledztwa pozostawiają co nieco do życzenia. Dla przypomnienia: przeciwnicy Putina, tacy jak Anna Politkowska czy Aleksander Litwinienko, wedle rozmaitych rosyjskich komunikatów zginęli w wyniku gangsterskich porachunków. W rosyjskiej telewizji Putin ratuje marynarzy, likwiduje zanieczyszczenia, ba, nawet osobiście pokonuje groźnego tygrysa syberyjskiego. Rozumiem, że wierzą w to wszystko Rosjanie, bo komunizm u nich trwał dużo dłużej niż u nas, był o wiele gorszy, a wcześniej mieli niewiele lepszy carat. Ale jak to jest, że putinowskie prawdy łyka się i u nas? Że ludzie, którzy zarówno o lotnictwie, jak i o postępowaniach prokuratorskich w takich sytuacjach mają pojęcie podobne do mojego, czyli nikłe, z pewnością stwierdzają: "raport MAK pomimo drobnych niedociągnięć jest wiarygodny"?
To proste - podoba im się. Podoba im się siwa pani Anodina. Jest tak u nas popularna, że niczym Doda dorobiła się już w Polsce fotoreportaży. Autorytarny ton MAK-owej generałowej Dody Anody, raport ułożony pod tezę wygodną dla żelaznego przywódcy, któremu nigdy nerw na twarzy nie drgnął, a większość jego wrogów już leży pod ziemią - to wszystko musi niektórych pociągać. Jakże różni się od deliberacji naszych komisji, na przykład wtorkowego ględzenia prokuratora Seremeta. Niektórzy miłośnicy MAK-u i wielkiego jednania z Putinem, choć tak często deklarują się jako lewicowcy, demokraci i tak dalej, tak naprawdę chyba w duchu tęsknią za batem. Mogliby się odsłonić, uczciwie przyznać do tego przed sobą. Tłumienie własnego "ja" jest niezdrowe - może prowadzić do depresji i chorób psychicznych.