Donald Tusk często wbija szpilę w rząd i nie gryzie się przy tym w język. Nazwanie Mateusza Morawieckiego bambikiem zaś odbiło się szerokim echem nie tylko wśród polityków, ale także w mediach. Trzeba przyznać, że tego słowa nie słyszy się często słyszy się zwłaszcza w debacie publicznej. Teraz lider PO wytłumaczył, dlaczego użył tego słowa.
- Podpuszczony przez młodszych członków rodziny... powiedziałem, że Morawiecki jest bambik i jaka afera się zrobiła po tamtej stronie, że to nie jest ładnie. Minęło 48 godzin i słyszę, że minister Ziobro to "krowa". To jest dopiero wyrafinowany komplemencik! – mówił polityk w Lidzbarku Warmińskim.
Donald Tusk kontynuował temat Zbigniewa Ziobry i jego konfliktu z szefem rządu. - Ziobro zaś mówi o swoim premierze, że ten pomylił się w każdej sprawie z UE i właściwie zarzucił mu zdradę narodową w Brukseli. [...] Tu mogę spokojnie iść na urlop i zająć się naszą przyszłością po październiku (po wyborach red.), bo oni sobie już skoczyli do gardeł. Zaczynają czuć, że kończy się ich władza, to zaczynają w zdwojony sposób kraś i skakać sobie do gardeł – stwierdził.
Lider PO wyśmiał także zaproszenie Mateusza Morawieckiego na debatę, które wystosował minister sprawiedliwości. Ta wypowiedź zdecydowanie mocniej uderza w premiera niż nazwanie o bambikiem… - To jest takie upokarzające. Premier to coś znaczy, a ty Mateusz dajesz sobą pomiatać. Mówią na twój temat najdziwniejsze, przykre rzeczy. Jeśli nie jesteś w stanie podjąć decyzji wobec ministrów, którzy są do niczego, którzy są "jak krowy", to pokaż, że masz... no coś tam i zachowaj się jak premier – grzmiał Donald Tusk.