Ale rodziny były spokojne, bo minister zdrowia mówiła: Polscy lekarze "cały czas mieli oko na to, co robili rosyjscy lekarze". Dziś Kopacz mówi: "polscy lekarze ( ) uczestniczyli w przygotowaniu zwłok do identyfikacji. To jest zupełnie coś innego niż sekcja". Przede wszystkim to zupełnie inne słowa niż 2,5 roku temu. I jeszcze jeden przykład. W 2010 r. Kopacz utrzymywała, że była przy układaniu zwłok do trumny. Dziś: "nie przy każdej trumnie", nie przy trumnie Anny Walentynowicz. Ale Ewa Kopacz dała się już poznać z "niezręczności" typu "przekopana na metr w głąb" ziemia smoleńska.
Czyli polscy medycy nie zostali dopuszczeni do sekcji zwłok w Moskwie. Wyjątek zrobiono tylko dla szczątków Lecha Kaczyńskiego, które oglądał też ówczesny naczelny prokurator wojskowy. Ale czemu gen. Parulski nie nadzorował innych sekcji? Podobno w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 r. na spotkaniu, w którym brał udział, polscy prokuratorzy dostali od strony rosyjskiej zielone światło na udział w czynnościach. Dlaczego z tego nie skorzystali? Potem mogli zrobić sekcje w kraju. Nie zrobili. A rodziny i pełnomocników przez wiele miesięcy zapewniali, że dokumentacja sekcyjno-medyczna jest w porządku.
A co na to Donald Tusk? Bierze za wszystko odpowiedzialność polityczną (a moralną?), w końcu nawet przeprasza, ale zarazem dodaje, że "nie rozumie determinacji rodzin" do ekshumacji bliskich. A gdyby tak jego rodzina Bo po skandalu z ciałem Anny "Solidarność" żadna rodzina nie jest już pewna, czy składa kwiaty na grobie swojej matki, ojca, męża Nawet ci, którzy rozpoznali ciała w Moskwie."Zakończmy polityczną wojnę" - zaapelował Tusk. "Skończmy wojnę na trumny" - podchwyciła od razu "Gazeta Wyborcza". Tylko kto tę wojnę rozpoczął? Kto oddał śledztwo Rosjanom? Ale dla władzy przyznanie się byłoby niePR-owskie. Lepiej wszystko tradycyjnie zrzucić na PiS, a nawet na rodziny, na co pozwolił sobie w Sejmie Andrzej Seremet. A ponieważ katastrofie smoleńskiej i pomyleniu ciał winny jest PiS, Platforma nie kiwnie palcem, aby to wyjaśnić. Dlatego Radek Sikorski nie będzie rozmawiał z Rosją, nawet ze swoim przyjacielem Ławrowem. Bo i po co? Samozachwyt nie pozwala mu również prostować słów rosyjskiej agencji RIA-Nowosti, która od razu przesądziła, że ciała pomylono w Polsce.
W Polsce sens śledztwa podważył niezastąpiony Stefan Niesiołowski: "To obrzydliwa pisowska hucpa, próba dorwania się do władzy na trumnach". Z właściwym sobie wdziękiem stwierdził, że jeśli jednak rodziny chcą robić "jakieś ekshumacje", powinny za to zapłacić. Powtórzmy: a gdyby tak jego rodzina
Brak tu miejsca na przywoływanie wszystkich słów, które padły po 10 kwietnia. Słów panów Klichów (Bogdana i Edmunda), Jerzego Millera i jego komisji. Krzysztofów Parulskich i Marianów Janickich. A także wszelkich "ekspertów" lotniczych, speców od błędu pilotów i alkoholu we krwi gen. Błasika. Chyba sami za dużo wypili - rosyjskiej stolicznej.
"Polskie państwo zdało trudny egzamin po katastrofie pod Smoleńskiem" - przesądził już w maju 2010 r. Bronisław Komorowski. A to jemu przede wszystkim powinno zależeć na wyjaśnieniu śmierci swojego poprzednika. Teraz ten zdany egzamin potwierdził doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. Bo przecież "państwo normalnie funkcjonowało, pogrzeby się odbyły". A że to pogrzeby "nie wiadomo kogo" - nieważ-ne. "Państwo zdało egzamin" - powtórzył Grzegorz Schetyna, wiceszef PO. Wedle zasady, że jeśli coś powtórzyć kilka razy, staje się prawdą... Państwo zdało egzamin, a szczególnie rządząca monopartia i jej prominentni politycy.