Marcin Horała zaznacza jednak, że sam się zaszczepił i do szczepień zachęca.
Kamila Biedrzycka: Dlaczego rząd obawia się kategorycznych decyzji związanych z obostrzeniami dla niezaszczepionych?
Marcin Horała: Mamy tu do czynienia z klasycznym konfliktem wartości. Oczywiście ograniczenie rozwoju epidemii oraz ochrona ludzkiego zdrowia i życia są ważne, ale takie wartości jak wolność osobista i prawo do odpowiadania za siebie są także niezwykle istotne i chronione konstytucyjnie. To są bardzo poważne dylematy. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek, jakieś rozstrzygnięcie. A to nie jest łatwe. To nie jest tak na „hurra”, zwłaszcza teraz, w drugim roku pandemii, gdzie mamy zdecydowanie większą świadomość tego, co się dzieje. Dorośli ludzie odpowiadają za siebie i mają prawo decydowania o sobie.
- Czy to nie jest tak, że wolność człowieka kończy się tam, gdzie zagraża drugiemu? Według ekspertów, lekarzy, niezaszczepieni stanowią zagrożenie.
- Właśnie tak nie do końca. Ostatnio widziałem statystyki dotyczące samych zakażeń i tu nie ma różnicy między zaszczepionymi i niezaszczepionymi. Zaszczepienie zmniejsza prawdopodobieństwo ciężkiego przebiegu choroby i zgonu, ale nie chroni w pełni. Dlatego warto się zaszczepić i serdecznie wszystkich do tego zachęcam. Natomiast z drugiej strony wiemy, że to są szczepionki eksperymentalne, że nie przeszły takiego cyklu testowania jak zwykłe szczepionki. Ludzie mają co do tego swoje obawy i jednak stoimy na stanowisku, że trzeba zachęcać, zapraszać, ułatwiać, umożliwiać jak się da. Natomiast takie twarde przymusy byłyby pewnie nieakceptowalne i naruszałyby inne, niezwykle ważne i stawiane przez nas wysoko wartości jak wolność i prawo do decydowania o sobie.
- I twierdząc, że te szczepionki są eksperymentalne sądzi pan, że zachęca Polaków do szczepienia?
- Ja zachęcam do tego, żeby się szczepili, ponieważ wyniki pokazują, że warto się zaszczepić, bo to zmniejsza zagrożenie śmiercią. (…) Natomiast faktem jest, że normalnie badania nad szczepionkami trwają wiele lat, a w tym przypadku nie było na to czasu. Zachęcam do szczepień, sam się zaszczepiłem, ale czym innym jest wprowadzanie przymusu, albo twardej segregacji.
- Umiera pół tysiąca ludzi dziennie. Nie sądzi pan, że to jest czas na wprowadzanie nawet niepopularnych decyzji? Że powinna skończyć się polityka PR-u, a zacząć polityka odpowiedzialności?
- Nie wiem czy to jest taka polityka PR-u, bo w większości przypadków rząd jest atakowany.
- Dlaczego premier nie słucha zaleceń własnej Rady Medycznej?
- Rada Medyczna nie jest rządem. Pandemia to zjawisko społeczne i wielobranżowe, więc głos Rady jest doradczy i ważny, ale ona nie została rządem.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka