"Super Express": - Czym jest transseksualizm? Na liście Światowej Organizacji Zdrowia funkcjonuje jako "zaburzenie behawioralne i umysłowe".
Dr Stanisław Dulko: - Mówiąc w skrócie jest to niezgodność między tożsamością płciową w psychice a ciałem. Do tego dochodzą jeszcze komplikacje, które mogą się nałożyć. Takie zaburzenie powstaje w okresie życia płodowego. Ma charakter trwały, ale nie jest dziedziczne. Podobnie jak homoseksualizm.
- Czyli jest to choroba?
- W Polsce nie jest to objęte refundacją... Na miejscu środowisk, które chcą uszczęśliwić transseksualistów usuwając to z listy chorób, jednak bym się zastanowił. To nie jest do końca rozsądne. To jest coś więcej niż uznawanie jakiegoś słowa za obraźliwe, wartościujące.
- Transseksualizm czy homoseksualizm jest dla nauki anomalią?
- To kwestia grzeczności. Jeżeli ktoś uważa, że jakiś zwrot go obraża, to go nie używamy. Nawet jeżeli nauka go stosuje. Jest wiele przykładów.
- W politologii słowo reżim nie ma pejoratywnego wydźwięku. W publicystyce już tak.
- Właśnie. To podobna sytuacja. Lepiej więc mówić o różnych tożsamościach seksualnych obok heteroseksualnej. Można zmienić terminologię. W przypadku WHO raczej sugerowałbym ostrożność. Lepiej niż usuwać, stworzyć odrębną kategorię. I z tego co wiem, o to wystąpili europarlamentarzyści. Ponad 93 proc. takich ludzi miewa jednak myśli samobójcze. Aż 65 proc. podejmowało próby samobójcze. Im trzeba pomagać.
- Pojawiły się głosy, że skoro Anna Grodzka jest transseksualistką, to jako osoba z takim "zaburzeniem umysłowym" z listy WHO powinna być zbadana przed kandydowaniem na wicemarszałka Sejmu...
- Wiem, taki odwet na Palikotcie za to, że chciał wysłać do zbadania Jarosława Kaczyńskiego. Z obu stron to brzydka gra polityczna. Transseksualizm jest w tych kryteriach w tej samej grupie co np. zaburzenia erekcji. Część ludzi z takimi zaburzeniami sięga po pomoc lekarzy. Czy z tego powodu powinniśmy polityków z zaburzeniami erekcji badać psychiatrycznie przed objęciem funkcji? Są raczej starsi niż młodsi, zaburzenia erekcji są częstsze... Tylko po co? Przeszkadza im to może przy zmianie panienek, ale niekoniecznie w podejmowaniu decyzji politycznych.
- Słyszałem, że nawet 25 proc. ludzi, którzy chcą zmiany płci, nie jest kierowanych na operację. Dlaczego?
- Bo bywa, że są to pacjenci z zaburzeniami osobowości bądź chorzy psychicznie, cierpiący na inne rzeczy. To jest szalenie trudne, sama procedura diagnostyczna trwa 2 lata. Do tego są nawet grupy, które robią to w celach przestępczych!
- Jak to?
- Były takie przypadki, że jakaś grupa przestępcza miała w składzie kobietę i by zmylić trop, zatrzeć ślady, kobieta zmieniała się w mężczyznę dzięki operacji... Na przykład w Azji. Tam odpowiadało się na dwa pytania w formularzu i po sprawie.
- Anna Grodzka zdecydowała się na operację w Azji. Nieładnie o to pytać, ale jest osobą publiczną... Ominęła system?
- Nie. I mogę o tym mówić, bo sama o tym otwarcie opowiada. Znam ten przypadek od ponad 20 lat. Zgłosiła się we właściwym czasie. Miała syna, żonę. Zajmowała eksponowane stanowisko. Uważała jednak, że lepiej poczekać ze względu na dziecko. Ile to ją musiało kosztować!? Wybrała zaś Azję, bo było takie przekonanie, że w Azji robią to lepiej, bo robią tych operacji sporo.
- Rozmawiałem z naukowcami, którzy twierdzą, że podobno pomimo operacji i kuracji hormonalnej genów nie da się oszukać i genetycznie kobieta pozostaje po tym i tak mężczyzną?
- Nie. To bardziej skomplikowane. Czynnik genetyczny jest tylko jednym z kilkunastu czynników determinujących płeć człowieka. Są kobiety, które bez wątpienia są kobietami. Fizycznie, psychicznie. A mają skład genetyczny jak mężczyzna... Natura w sprawie płci człowieka jest bardziej elastyczna niż ludzie.
- Anna Grodzka wspominała, że prof. Pawłowicz może mieć męski kariotyp... To o to chodzi?
- Nie chcę wchodzić w to personalnie. Są bardzo drogie badania, które pozwalają to stwierdzić. Kilka lat temu był nawet taki przypadek w USA, że któryś milioner przy rozwodzie chciał odebrać dzieci swojej żonie, która była ich matką, urodziła je, powołując się na takie badanie, że nie jest ona w 100 proc. matką. W tym stanie akurat uznano w prawie za rozstrzygający wyłącznie test DNA. Ale czynników jest więcej.
Dr Stanisław Dulko
Seksuolog