Kilka miesięcy temu Joanna Senyszyn opowiadała w "Super Expressie": - W czerwcu pojechała do Krojant na rehabilitację i kiedy po dziesięciu dniach wróciła, odstawiła kule. - I kiedy po raz pierwszy wyszłam na ulicę w Gdyni bez kul, przewróciłam się i złamałam udo nad kolanem poniżej wcześniejszego złamania. I znowu operacja. Mam wstawioną 30-centymetrową płytę tytanową, która scala kość, do tego śruby, pętle. Jestem teraz prawdziwą żelazną damą. W związku z tym została zmuszona przez los do poruszania się na wózku. Ale kilka dni temu trafiła do szpitala, by poddać się operacji. O wszystkim informowała na Twitterze: - Kochani,zaraz wiozą mnie na operację. Trzecią w ciągu ostatniego roku, żebym wreszcie wstała z inwalidzkiego wózka i z jeszcze większą energią robiła porządki w polskiej polityce - zapowiedziała.
Operacja przeszła bez problemów, chociaż była długa i niełatwa. A sama Senyszyn już po zabiegu tryskała humorem. Od razu postanowiła podzielić się z internautami tym, jak się czuje i podziękować ze wszelkie słowa wsparcia: - Kochani, operacja była ciężka i długa. Potem dobę spałam. Powoli dochodzę do siebie. Za mną pierwsza pionizacja. Jestem zmęczona, ale dzięki Wam czuję się wspaniale.Dodajecie mi siły! Dziękuję za wpisy pełne miłości, sympatii, troski, a przede wszystkim za to, że jesteście ze mną - napisała.
W niedzielę znów umieściła na Twitterze wpis, w którym podziękowała za dobre myśli. Niestety, okazało się, że nocą była posłanka SLD miała kryzys i bardzo źle się czuła: - Kochani, jeszcze raz dziękuję za troskę, wsparcie, życzenia. Bardzo dużo dla mnie znaczą. Nocą miałam kryzys. Wszystko mnie boli, nie mogę się ruszyć. Myślałam, po co to było, skoro jakoś urządziłam sobie życie na wózku. Zaraz transfuzja. Dobrze, że taki piękny dzień i jesteście.
Dodała też zdjęcie ze szpitalnego łóżka. I to dość... dziwne zdjęcie. Bo Senyszyn pozuje na nim... gryząc rurkę, przez którą podawana była jej krew: - Wampirem jestem - zażartowała polityczka.