Jego przewaga była wyraźna w przedwyborczych sondażach i utrzymała się aż do dnia głosowania. Nie zaszkodziły mu w sposób znaczący jego zabawne wpadki i wcześniejsze wypowiedzi szefa PO Donalda Tuska o raczej fasadowo-zdobniczym charakterze urzędu Prezydenta RP. Polacy głosowali na markę, a taką silną marką jest Platforma Obywatelska i sam Donald Tusk cieszący się dużą popularnością społeczną. To znak, że polska polityka jest przewidywalna, a Polacy mają duże zaufanie do rządzącej formacji i chcą kontynuacji jej polityki. Po ponad trzech latach rządów Platformy to jej duży sukces.
Mimo gorszego wyniku Jarosława Kaczyńskiego wydaje się, że on także może odczuwać zadowolenie z wyników wczorajszych wyborów. Pokazał, że jest politykiem, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i że odbudowa PiS po mezaliansie z Samoobroną i LPR jako równorzędnej dla Platformy siły jest możliwa.
Jeżeli możemy mówić o jakiejkolwiek sensacji, to są nią nadspodziewanie dobre wyniki Grzegorza Napieralskiego. Mogą być tłumaczone na kilka sposobów. Albo po czasach rywinowskiego skarlenia rośnie nam nowa, młoda lewica, albo kandydaci PO i PiS byli do siebie zbyt podobni, albo w czasach ciągle trwającego kryzysu potrzebujemy partii mówiącej o gwarancjach socjalnych i nowoczesnej światopoglądowo. Jeśli trafne jest to ostatnie tłumaczenie, to Napieralski i SLD będą mogli budować silną socjalną partię. Najbliższe dni pokażą nam, w jaki sposób głosy oddawane na Grzegorza Napieralskiego i innych pomniejszych kandydatów będą zasilać konta dwóch głównych rywali. Czekają nas dwa gorące w polityce tygodnie.