Eksperci nie mają wątpliwości, że tak częste konsultacje psychiatryczne jak w przypadku Stefana W., wykraczają poza standardową procedurę. – Były wskazania, żeby osadzony chodził do lekarzy psychiatrów – mówi nam tajemniczo ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej. Kiedy dopytujemy, o jakich wskazaniach rozmawiamy i czy mężczyzna stwarzał problemy w zakładzie karnym, nabiera wody w usta.
TAK WYGLĄDAŁ STEFAN W. ZARAZ PO ATAKU
Jak już pisaliśmy, W. wylądował na Oddziale Psychiatrii Sądowej Aresztu Śledczego w Szczecinie. Tam, według naszych źródeł, wystawiono mu orzeczenie, w którym stwierdzono schizofrenię paranoidalną. – Trzeba odróżnić chorobę psychiczną od zaburzeń niepsychotycznych, które są redukowane w ramach terapii – tłumaczy rzeczniczka. Jak twierdzi, SW miała związane ręce przez… lekarzy! – Nie został nigdzie skierowany, bo psychiatrzy nie sformułowali odpowiednich wniosków – zaznacza Krakowska.
Specjaliści od prawa karnego nie kryją zdziwienia: – Jeszcze w poniedziałek słyszeliśmy o tym, że osadzony był poddany terapii i uważano go za niebezpiecznego. Teraz Służba Więzienna zupełnie zmienia wersję: okazuje się, że wcale nie był niebezpieczny i nie był poddawany terapii tylko konsultacjom psychiatrycznym – dziwi się Piotr Kruszyński, karnista.
Po zabójstwie prezydenta Stefan W. nie odpowiadał na pytania dotyczące zamachu. Dopiero teraz ma zostać wysłany na szczegółowe badania psychiatryczne. Zamachowiec usłyszał zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Nie przyznał się do winy, grozi mu dożywocie.