Xi Jinping

i

Autor: AP Photo/Ng Han Guan Xi Jinping

Mikroczipy ważniejsze niż ropa i gaz?

Przyszła wojna już trwa. Nie chodzi w niej o podboje terytorialne, ale o dominację technologiczną

2023-02-04 5:00

Wojna w Ukrainie koncentruje uwagę świata i toczy się nie tylko o przetrwanie państwa ukraińskiego, ale także o układ sił między Zachodem i Rosją. W jej tle toczy się inna kluczowa, choć niewypowiedziana wojna technologiczna między USA i Chinami, która zdecyduje o tym, czy Stany Zjednoczone utrzymają przewagę gospodarczą i militarną nad Państwem Środka. Klucz do niej leży dziś w tajemniczej fabryce na Tajwanie, a narzędziem w tym starciu są mikroczipy. Amerykański historyk gospodarki Chris Miller tłumaczy w rozmowie z Tomaszem Walczakiem, jak mikroczipy zmieniają świat i politykę międzynarodową.

„Chip War” Chrisa Millera (w Polsce ukaże się pod tytułem "Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem") to jedna z najważniejszych i najszerzej komentowanych książek ubiegłego roku na Zachodzie. Wykładowca Tufts University kreśli w niej historię mikroczipów i ich wpływ na nie tylko na nasze codzienne życie, ale także na relacje międzynarodowe. Jak wskazuje w swojej książce Miller, mikroczipy pomogły wygrać Stanom Zjednoczonym zimną wojnę ze Związkiem Radzieckim i w najbliższych dekadach zdecydują o wyniku starcia Ameryki z coraz bardziej ambitnymi i agresywnymi Chinami. „Super Express” jako pierwszy w Polsce porozmawiał z Chrisem Millerem, by wytłumaczyć kluczowe znaczenie mikroczipów we współczesnym świecie, rolę najważniejszej fabryki świata, która na Tajwanie produkuje najbardziej zaawansowane mikroczipy i wyjaśnić, jak bardzo walka o tę technologię zbliża Stany Zjednoczone i Chiny do militarnej konfrontacji.

Nie surowce energetyczne, ale mikroczipy to najcenniejsze zasoby, o które walczą USA i Chiny

„Super Express”: – Kiedy myślimy o strategicznych zasobach, które wpływają na sytuację geopolityczną, pierwsze co przychodzi do głowy, to ropa czy gaz. Mało kto wskazałby mikroczipy, tak jak pan w swojej wydanej niedawno książce „Chip war”, która już została uznana za jedną za najważniejszych publikacji o polityce międzynarodowej ubiegłego roku. Czemu mikroczipy są aż tak kluczowe i dlaczego stały się przedmiotem takich namiętności w globalnej polityce?

Chris Miller: – Nie ma dziś w zasadzie urządzenia, które by z nich nie korzystało. To nie tylko smartfony, komputery czy centra danych, czyli to, co uznajemy za nowoczesne technologie. Mikroczipy znajdziemy we wszystkim, co jest związane z elektryką – w samochodach, pralkach, zmywarkach, ekspresach do kawy. Wszystko, co ma przycisk do włączania, ma w sobie przynajmniej jeden mikroczip. Światowe gospodarki są więc uzależnione od dostępu do mikroczipów.

– Mikroczipy to nie tylko gospodarka, lecz także kwestie militarne, a więc i polityczne. W swojej książce przywołuje pan byłego sekretarza obrony USA, który już w latach 80. pisał wprost: „nowoczesne technologia są polityką zagraniczną”.

– W zasadzie już w latach 60. i 70. niektórzy bardziej wizjonerscy decydenci zaczęli rozumieć, jak bardzo technologia i moce obliczeniowe, które dostarczają mikroczipy, zmienią nie tylko stosunki gospodarcze, lecz także systemy bojowe. Z tego względu Stany Zjednoczone inwestowały ogromne pieniądze, by wdrożyć możliwości przetwarzania danych do systemów bojowych po to, by zmienić sposób, w jaki będą prowadzone wojny. Stany Zjednoczone były w tym najbardziej sprawne, ale ta gigantyczna przewaga technologiczna została zniwelowana, kiedy inne kraje poszły tą samą drogą. Obecnie powszechne jest stosowanie precyzyjnej broni, wspieranej przez centra danych, w których uzyskiwane informacje są przetwarzane, by ta broń była jak najskuteczniejsza. Rozwijane są także możliwości zastosowania na polu bitwy sztucznej inteligencji. To wszystko byłoby niemożliwe, gdyby nie istniały mikroczipy. Są więc one absolutnie kluczowe.

Od lat 70. strategia Stanów Zjednoczonych w starciu ze Związkiem Radzieckim polegała na tym, by zmienić liczbową przewagę ZSRR – który będzie miał liczniejszą armię, więcej czołgów i samolotów – w przewagę jakościową. Miało się to dokonać dzięki zastosowaniu amerykańskich możliwości przetwarzania danych w systemach bojowych. I rzeczywiście, ta strategia zadziałała

– Zostając jeszcze przy historii, która pozwoli nam lepiej zrozumieć współczesność, wspomnijmy o dwóch ludziach. To Bill Perry w administracji Jimmy’ego Cartera, pracujący nad rozwojem technologicznym armii, i Andrew Marshall odpowiedzialny w Pentagonie za analizę przyszłych wojen. W latach 70. zrozumieli, jak technologia zmieni pole bitwy i pozwoli wygrać ze Związkiem Radzieckim.

– Od lat 70. strategia Stanów Zjednoczonych w starciu ze Związkiem Radzieckim polegała na tym, by zmienić liczbową przewagę ZSRR – który będzie miał liczniejszą armię, więcej czołgów i samolotów – w przewagę jakościową. Miało się to dokonać dzięki zastosowaniu amerykańskich możliwości przetwarzania danych w systemach bojowych. I rzeczywiście, ta strategia zadziałała. Już w latach 80. Amerykanom udało się stworzyć choćby niezwykle precyzyjne pociski dalekiego zasięgu, którym Sowieci nie byli po prostu w stanie dorównać. Pomogło to podkopać wiarę radzieckiego przywództwa nie tylko w to, że są w stanie wygrać zimną wojnę, ale nawet w to, czy są w stanie ją dalej prowadzić. Co więcej, dzięki temu amerykańskie siły zbrojne stały się dominującą siłą przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Dopiero niedawno ta przewaga zaczęła być kwestionowana przez Chiny.

– Triumfem tej strategii była wojna w Zatoce Perskiej, kiedy Amerykanie z pełną mocą użyli swoich najnowocześniejszych broni przeciwko topowemu sprzętowi zakupionemu przez Saddama Husajna w Związku Radzieckim. Dla radzieckich planistów to była absolutny szok.

– Dokładnie, ta wojna pokazała pełne możliwości mikroczipów stosowanych przez armię, które wprawiły świat w osłupienie. Amerykańska precyzyjna broń, która sama naprowadzała się na cel dzięki zaawansowanym mikroczipom, oraz zupełnie nowe systemy komunikacji, które nie tylko pozwoliły koordynować na niespotykaną dotąd skalę działania różnych rodzajów wojsk, lecz także pomagały w przekazywaniu informacji niezbędnych do precyzyjnych uderzeń, sprawiły, że mieliśmy do czynienia z bardzo nierówną walką. Wojna w Zatoce Perskiej całkowicie zmieniła wojnę i sposób jej prowadzenia. Była też komunikatem dla wszystkich tych, którzy chcieliby walczyć ze Stanami Zjednoczonymi, że bez zainwestowania w moce obliczeniowe, które dają supernowoczesne mikroczipy, skazani są na druzgocącą klęskę.

W Stanach Zjednoczonych przez lata uważano za pewnik, że uda się im utrzymać przewagę technologiczną, którą gwarantowały mikroczipy. Błędnie też zakładano, że wyścig zbrojeń między światowymi potęgami znany z czasów zimnej wojny prędko się nie powtórzy. Tymczasem USA uczestniczą w wyścigu zbrojeń z Chinami od 15–20 lat

– Po zimnej wojnie Stany Zjednoczone najwyraźniej zapomniały lekcje o tym, jak przewaga technologiczna gwarantowana przez niespotykane moce obliczeniowe amerykańskich mikroczipów jest niezwykle ważna dla ich pozycji. Dopiero za późnego Obamy zaczęło docierać do waszyngtońskiego establishmentu, jak ważne są mikroczipy i kontrola nad ich produkcją. Przyznam, że trochę późno.

– Zdecydowanie. Jak sądzę, w Stanach Zjednoczonych przez lata uważano za pewnik, że uda się im utrzymać przewagę technologiczną, którą gwarantowały mikroczipy. Błędnie też zakładano, że wyścig zbrojeń między światowymi potęgami znany z czasów zimnej wojny prędko się nie powtórzy. Tymczasem USA uczestniczą w wyścigu zbrojeń z Chinami od 15–20 lat. Dopiero niedawno świadomość tego dotarła do amerykańskich decydentów. Chiny na potęgę rozbudowują swoje możliwości militarne wymierzone nie tylko w mroczny obiekt pożądania Pekinu, czyli Tajwan, lecz także we wszystkich sojuszników USA w obszarze zachodniego Pacyfiku, w tym Japonię. Dopiero ostatnie pięć lat to rosnąca świadomość w Stanach, że na rozbudowę coraz nowocześniejszej chińskiej armii trzeba odpowiedzieć. Także w obszarze technologii, o który Chiny walczą.

– I znów, tak jak w przypadku Związku Radzieckiego, ta przewaga będzie budowana właśnie na mikroczipach. Na początku rozmowy wspomniał pan, że mikroczipy są wszędzie. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że każdy może je produkować na masową skalę i technologiczny wyścig zbrojeń jest wyrównany. To nie takie proste. Czemu?

– Najbardziej zaawansowane mikroczipy na świecie produkują obecnie jedynie dwie firmy: TSMC na Tajwanie i koreański Samsung. Co więcej, przemysł najbardziej zaawansowanych mikroczipów jest bardzo wyspecjalizowany. Nieliczne firmy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie, by je projektować, inne nieliczne firmy odpowiadają za tworzenie maszyn do produkcji mikroczipów. Co więcej, wszystko – od projektowania do produkcji mikroczipów – wymaga ogromnego know-how budowanego przez dekady i gigantycznych środków finansowych, by być w awangardzie postępu technicznego. To wszystko oznacza, że wiele mikroczipów, od których jesteśmy uzależnieni, powstaje w pełnej niebezpiecznych wąskich gardeł globalnej architekturze przemysłowej. Często jedna firma kontroluje produkcję pewnych rodzajów mikroczipów lub dużą część rynku ich projektowania. Jest tylko pięć firm na świecie, które tworzą narzędzia do produkcji nowoczesnych mikroczipów. Tylko trzy firmy tworzą oprogramowanie do ich projektowania.

Tajwańska TSMC to najważniejsza firma świata. Odpowiada za produkcję 90 proc. wszystkich najbardziej zaawansowanych mikroczipów. Daje jej to niezrównaną pozycję nie tylko w przemyśle mikroczipów, lecz także w ogóle w całej globalnej gospodarce.  Gdybyśmy z jakiegoś powodu stracili dostęp do jej produkcji, mielibyśmy do czynienia z gospodarczą zapaścią porównywalną jedynie do wielkiego kryzysu z 1929 r.

– Nawet na tak skoncentrowanym rynku wyróżnia się tajwański TSMC, jedna z najważniejszych firm świata, o której istnieniu większość z nas nie słyszała.

– Powiem więcej, to po prostu najważniejsza firma świata. TSMC odpowiada za produkcję 90 proc. wszystkich najbardziej zaawansowanych mikroczipów. Daje jej to niezrównaną pozycję nie tylko w przemyśle mikroczipów, lecz także w ogóle w całej globalnej gospodarce. Całe jej sektory ledwie mogą bowiem funkcjonować bez dostarczanych przez nią mikroczipów. Gdybyśmy z jakiegoś powodu stracili dostęp do jej produkcji, mielibyśmy do czynienia z gospodarczą zapaścią porównywalną jedynie do wielkiego kryzysu z 1929 r.

– Mikroczipy wynaleziono w Stanach Zjednoczonych i tam przez dekady były produkowane najnowocześniejsze z nich. Jak to się stało, że nagle jesteśmy uzależnieni od fabryk na Tajwanie czy w Korei?

– Wpłynęło na to kilka czynników. Rządy w Korei i na Tajwanie od lat 80. usilnie starały się rozwijać w swoich krajach produkcję mikroczipów, inwestując w to dziesiątki miliardów dolarów, integrując łańcuchy dostaw, kształcąc odpowiednich specjalistów. W przypadku Tajwanu kluczowe były też kwestie bezpieczeństwa. Władze Tajwanu uznały, że potrzebują czegoś, co sprawi, iż ich kraj stanie się dla Stanów Zjednoczonych na tyle niezbędny, by otoczyły go parasolem ochronnym przed chińską agresją. Produkcję mikroczipów uznano za taki gwarant bezpieczeństwa. Zakończyło się to wszystko ogromnym sukcesem. Ale o pozycji Korei i Tajwanu zdecydowały także zmiany w produkcji mikroczipów.

– To znaczy?

– Proces produkcji mikroczipów stał się w ostatnich dekadach niezwykle skomplikowany. Kiedyś jedna firma zajmowała się zarówno ich projektowaniem, jak i produkcją. Obecnie wytwarzanie mikroczipów wymaga ogromnej specjalizacji na każdym etapie tego procesu, którymi zajmują się różne firmy z odpowiednim doświadczeniem i wyspecjalizowaną kadrą. Ta specjalizacja rozeszła się po różnych krajach. Firmy w Korei i Tajwanie przejęły produkcję. To pozwoliło im wypracować niesamowitą wydajność czy unikalne możliwości produkcyjne, co z kolei sprawiło, że większość produkcji najbardziej zaawansowanych mikroczipów odbywa się właśnie tam. Koreański Samsung jest potęgą w kwestii mikroczipów pamięci, tajwański TSMC – mikroczipów logicznych. Żadne inne firmy na świecie nie są w stanie im dorównać.

Fakt, że zarówno armia amerykańska, jak i chińska są coraz bardziej zależne od mikroczipów, które mogą być wyprodukowane wyłącznie na Tajwanie; to, że systemy bojowe, które Stany Zjednoczone i Chiny rozwijają, by zyskać przewagę w potencjalnym konflikcie w Cieśninie Tajwańskiej, są oparte na uzależnieniu od Tajwanu, niewątpliwie czyni sytuację bardzo nieprzewidywalną

– Próbują przede wszystkim Chińczycy, którzy już kilka lat temu uznali, że nie mogą być uzależnieni od dostaw najnowocześniejszych mikroczipów, których produkcję kontrolują Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Inwestycje idące w dziesiątki miliardów dolarów rocznie sprawią, że Chińczykom się uda i dzięki temu strategiczna przewaga USA zniknie?

– Chińczycy, tak mocno inwestując w swój przemysł mikroczipów, próbują pójść drogą, którą przeszły Samsung czy TSMC. Zasadniczy problem polega na tym, że Koreańczycy czy Tajwańczycy robili wszystko, by włączyć się w międzynarodowe łańcuchu dostaw, importując niezbędne narzędzia i technologie od najlepszych firm świata i sprzedając swoje usługi innym najlepszym firmom świata. Najbardziej zaawansowane chińskie firmy są sukcesywnie odcinane od tych samych międzynarodowych łańcuchów dostaw przez amerykańską kontrolę eksportu. To uniemożliwia im do dostęp do niezbędnych materiałów i sprawia, że nadrabianie zaległości wobec najbardziej zaawansowanych firm świata staje się ekstremalnie trudne. Chiny musiałyby zastąpić kolejne etapy łańcuchów dostaw na rynku wewnętrznym, których stworzenie zajęło światu 70 lat.

– Amerykańskie sankcje, nieustający chiński głód mikroczipów oraz fakt, że najważniejsza fabryka mikroczipów świata znajduje się na Tajwanie, wobec którego Chiny ciągle roszczą pretensje, sprawia, że potencjalna wojna między Chinami i USA staje się dużo bardziej prawdopodobna? W końcu Chiny, zamiast tworzyć własną technologię, mogłyby po prostu ukraść tę fabrykę.

– Nie uważam, że znaczenie Tajwanu w procesie produkcji mikroczipów sprawia, że wojna z Chinami staje się dużo bardziej prawdopodobna. Uważam, że z tego powodu jest ona niezwykle mało prawdopodobna. Wystarczy bowiem spojrzeć na strukturę łańcuchów dostaw. Nie uda się operować fabryką TSMC bez dostępu do niej. TSMC jest najbardziej zaawansowanym producentem mikroczipów na świecie, ale może je produkować tylko dlatego, że niezbędne do tego chemikalia sprowadza z Japonii, narzędzia do produkcji z Holandii i ma dostęp do oprogramowania do projektowania mikroczipów z USA. Jest tu inny problem.

– Co takiego?

– Rosnącemu ryzyku eskalacji w Cieśninie Tajwańskiej towarzyszy rosnące uzależnienie światowej gospodarki od Tajwanu. Ewentualny wybuch wojny będzie nie tylko zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa, lecz także katastrofą ekonomiczną, która dotknie cały świat. Fakt, że zarówno armia amerykańska, jak i chińska są coraz bardziej zależne od mikroczipów, które mogą być wyprodukowane wyłącznie na Tajwanie; to, że systemy bojowe, które Stany Zjednoczone i Chiny rozwijają, by zyskać przewagę w potencjalnym konflikcie w Cieśninie Tajwańskiej, są oparte na uzależnieniu od Tajwanu, niewątpliwie czyni sytuację bardzo nieprzewidywalną.

Rozmawiał Tomasz Walczak