Wynik był oczywisty. Dużą rolę odegrał czynnik strachu przed politycznym rywalem. Główni kandydaci prowadzili raczej negatywną kampanię i przestrzegali przed zwycięstwem tego drugiego.
Wiele zależy od tego, jak dalej ta kampania się potoczy. Komorowski i Kaczyński unikali dotąd konkretnych wypowiedzi w tak znaczących kwestiach, jak służba zdrowia, oświata, podatki itd. Albo przejdą do konkretów i uda im się zmobilizować wyborców, albo pozostawią ludzi zdezorientowanych. Przewaga Komorowskiego jest znacząca. Ale istnieje niebezpieczeństwo, że za dwa tygodnie zwolennicy Komorowskiego zostaną w domach, spodziewając się powtórki z I tury.
O zwycięstwie może przesądzić poparcie Napieralskiego oraz to, który z głównych kandydatów otworzy się bardziej na lewicowych wyborców. Choć obaj mają spore pole manewru, trudniej będzie Kaczyńskiemu. Może pójść na ustępstwa tylko w sferze ekonomicznej, a tu nie wypada zbyt wiarygodnie.
Trzy lata temu prezes PiS zapowiadał politykę prosocjalną, a skończyło się ultraliberalną. Z kolei Komorowski nie eksponował dotychczas zbyt mocno spraw obyczajowych.