To już prawdziwa wojna między obiema paniami!
- Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do jednej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam - powiedziała w rozmowie z "Newsweekiem" Krystyna Janda, dyrektor Teatru Polonia w Warszawie.
To jej odpowiedź na to, skąd u Pawłowicz tak ostry język. Kiedy zadzwoniliśmy do Krystyny Pawłowicz z prośbą o komentarz do słów aktorki, ta zbytnio się nimi nie przejęła.
- Rozmawiajmy o Polsce, a nie o jakiejś emerytowanej aktorce! Ona mnie w ogóle nie obchodzi. Nie obchodzi mnie również to, co ona opowiada. Są bardzo ważne ustawy PiS w Sejmie, rozmawiajmy o tym, rozmawiajmy o naszym kraju! - skomentowała w rozmowie z nami posłanka PiS.