Prof. Stanisław Gomułka

i

Autor: PAP

prof. Stanisław Gomułka: Antyreformy i kreatywna księgowość

2013-06-27 4:00

O co chodzi w roszadach wokół OFE? Tłumaczy prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

"Super Express": - Jak widać po raporcie MF i MPiPS, nasz rząd nie lubi OFE i ma plany znaczącego ograniczenia ich działalności. Krytyka funduszy jest uzasadniona?

Prof. Stanisław Gomułka: - Faktycznie, jedną z głośniejszych tez raportu jest ta, która mówi o wpływie OFE na przyrost długu publicznego. Takie stawianie sprawy jest dla mnie sporym problemem. Szybki przyrost długu nie ma bowiem nic wspólnego z istnieniem OFE. Jest bowiem zjawiskiem obecnym od kilku lat i nakłada się na rozluźnienie polityki fiskalnej datowanej od rządów PiS i obecnej także w praktyce rządów PO. A OFE istnieją dużo dłużej. Poza tym przepływ środków do OFE to jedynie 1/8 tego, co budżet przekazuje do systemu emerytalnego.

>>> OTWARTY FUNDUSZ EMERYTALNY: Jak dobrze wybrać OFE

 

- Wygląda więc na to, że politycy chcą obrzydzić OFE Polakom, żeby łatwiej sięgnąć po pieniądze, które w nich są. Już zdążył przedstawić trzy propozycje zmian. Podziela pan opinię, że to nie próba naprawy systemu, ale łatania budżetu ZUS?

- Najwyraźniej tak. Wynika to wprost ze słów ministra finansów, który mówił, że zmniejszenie przywilejów emerytalnych różnych grup nie wchodzi w rachubę. To mocne polityczne stanowisko, które wyraża niechęć do reform w tym obszarze. A jeśli nie chce się reformować i zmniejszać ogromnego deficytu w ZUS, trzeba szukać innych rozwiązań, żeby sobie z tym poradzić. Sięga się więc po pieniądze z OFE, bo to niesie ze sobą najmniejsze koszty polityczne. Jest to zresztą o tyle dziwne, że stanowisko rządu sprzed dwóch lat było zgoła inne. Oprócz ministrów Rostowskiego i Fedak Rada Ministrów pozytywnie wypowiadała się o działalności OFE. Dziś, kiedy system tonie, trzeba chwytać się brzytwy i wcześniejsze ustalenia rządu dziś już nie obowiązują. Obecnie wprowadza się więc antyreformy i stosuje kreatywną księgowość.

- Jak się te zmiany odbiją na przyszłych emerytach? Ich kosztem daje się pieniądze obecnym świadczeniobiorcom?

- Przede wszystkim to problem dla przyszłych podatników. Nie wdając się zbytnio w szczegóły, sięganie po kolejne pieniądze z OFE, ograniczanie ich roli, a być może nawet ich likwidacja będą skutkować jeszcze większym wzrostem długu publicznego. Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że przyszłe rządy uznają, iż zobowiązania, które teraz rosną, będą nie do zrealizowania. Wtedy okaże się, że ucierpią także przyszli emeryci.

- Powinniśmy z dużym krytycyzmem patrzeć na propozycje rządowych zmian w systemie emerytalnym?

- Owszem. Toczy się wyraźna gra na to, aby przesunąć problem na przyszłe pokolenia, minimalizując obecne koszty polityczne. Uderzenie w OFE jest bowiem z punktu widzenia rządu najmniej niebezpieczne.