„Super Express”: – Prezydent Andrzej Duda powiedział, że w zasadzie nie ma takich tematów, w których nie mamy wspólnego zdania z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Pytanie, czy jest się czym chwalić? Niektórzy twierdzą, że niekoniecznie.
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: – Jak najbardziej ścisły sojusz i porozumienie z supermocarstwem światowym, będącym gwarantem bezpieczeństwa naszego regionu świata, jest wiadomością dobrą z punktu widzenia interesu Polski.
– Tu nie chodzi o sam sojusz z USA, ale o to, czy czasem interes samego prezydenta Trumpa nie bywa sprzeczny z interesami zarówno USA, jak i Polski. Prezydentowi zarzuca się prorosyjskość, pytanie też, czy na przykład próba osłabiania Unii Europejskiej jest zgodna z naszym interesem?
– Myślę, że należy odróżnić retorykę od rzeczywistości. To jednak prezydent Francji Manuel Macron wzywa do porozumienia z Rosją, a Niemcy budują Nord Stream 2. Natomiast Stany Zjednoczone wzmacniają obecność wojskową w Europie i przede wszystkim w Polsce. Jeśli zarzuca się Trumpowi prorosyjskość, to należałoby jednak wskazać równie ważne posunięcia, jak te, których dokonali Niemcy i Francuzi. Tego nie ma. Przeciwnie – Stany Zjednoczone znajdują się w konflikcie z Rosją zarówno w kwestii zwiększania obecności wojskowej w naszym regionie świata, jak również jeśli chodzi o wypieranie rosyjskiego gazu z tej części Europy. USA i Rosja są też na przeciwstawnych trajektoriach w sprawie konfliktu w Syrii czy politykę wobec Iranu. Z kolei jeśli chodzi o skalę pomocy wojskowej dla Ukrainy, pierwsze są Stany Zjednoczone, druga Kanada, trzecia Polska, czwarta Wielka Brytania, a Niemiec i Francji w tym zestawieniu w ogóle nie ma. Trzymajmy się więc faktów, a nie obiegowych opinii wygłaszanych na potrzeby bieżącej walki politycznej.
– To w kwestii Iranu. Unia Europejska stara się prowadzić politykę załagodzenia sytuacji z Iranem. A Rosja to popiera. Czy ostra retoryka USA w tym rejonie świata jest dla nas opłacalna?
– Rosja formalnie mówi o łagodzeniu sytuacji, w istocie zaostrzenie konfliktu jest jej na rękę. Każde uwikłanie sił amerykańskich w innym miejscu niż w Europie jest dla Rosji bardzo korzystne, bo będzie zwiększało możliwości manewru rosyjskiego w naszej części świata. Z tego punktu widzenia jest to groźne i niekorzystne dla Polski. Ale wydaje się, że wojskowe zaangażowanie USA w Iranie jest bardzo mało prawdopodobne. Jeżeli Iran sam nie będzie starał się, by za wszelką cenę wywołać wojnę, to wojna ta nie wybuchnie.
– Ale retoryka USA jest tu bardzo ostra. Dlaczego Waszyngton miałby nie zdecydować się na zaatakowanie Teheranu?
– Bo wojna oznaczałaby klęskę wyborczą Trumpa. Pamiętajmy, że doszedł on do władzy po kilkunastu latach prowadzenia przez USA wojny, trwającej praktycznie od zamachów 11 września 2001 r. Społeczeństwo amerykańskie jest bardzo tą wojną zmęczone. Hasło Trumpa, America First, sprowadza się właśnie do tego – do redukcji wysiłku, a nie jego zwiększania. Dowodem jest to, że amerykańska reakcja na zamachy na rafinerię w Arabii Saudyjskiej była bardzo łagodna. Każda inna oznaczać by mogła zwrot w wyścigu do Białego Domu, a bliżej jest końca kadencji niż jej początku. Stąd żadnej dużej wojny Amerykanie wywoływać nie będą. Mogą przeprowadzić jakąś niewielką karną ekspedycję, uderzenie lotnicze. Na operację na dużą skalę, w stylu pierwszej bądź drugiej wojny w Zatoce Perskiej, na pewno się nie zdecydują.