"Super Express": - Muzeum Auschwitz-Birkenau upomina się o oddanie jednego z baraków obozu śmierci, który został czasowo wypożyczony do Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Amerykanie nie chcą zwrócić eksponatu, choć termin minął już dwa lata temu. Jak patrzy pan na to jako historyk i jeden z więźniów obozu?
Prof. Israel Gutman: - To żenujący spór. Nie powinno się wszczynać kłótni wokół takich tematów. Jestem bezwzględnie zdania, że nie można się zgadzać na wywożenie baraku i innych eksponatów poza muzeum na stałe. Barak musi wrócić do Polski, do Muzeum Auschwitz-Birkenau, i tam docelowo pozostać. Nie podoba mi się podejście, które ten spór zarysowało. Taka ukryta sugestia, że Auschwitz-Birkenau mogłoby być miejscem bez niczego, samymi polami. Każdy, kto przyjedzie do Auschwitz, powinien móc przynajmniej w jakimś stopniu poczuć tragedię, która tam się wydarzyła. Uświadomić sobie, czym był Holocaust.
- Ten spór może wpłynąć na postrzeganie tej tragedii?
- Zabranie na stałe eksponatów z obozu Auschwitz niepokoi także dlatego, że może przyczynić się do rozmycia prawdziwego obrazu historii. W Auschwitz zginęło tak wielu Żydów... Powinno nam zależeć na tym, żeby to miejsce godnie upamiętniało ich śmierć. Żeby było najbliższe temu, w którym byli mordowani. Tam zginął co najmniej milion Żydów! Dzieci, całe rodziny! Jakieś półśrodki nie wystarczą, by ich upamiętnić. To jest sprawa pierwszorzędnej wagi.
- Amerykanie uważają, że potrafią lepiej zaopiekować się eksponatami niż Polacy. To jest argument?
- Takie nastawienie może się brać z tego, że tych baraków i eksponatów było wiele i wiele z nich kiedyś uległo zniszczeniu. Bezpowrotnie. I teraz ktoś, kto kiedyś widział, że coś niszczeje, myśli o stworzeniu miejsca, które będzie oddawało grozę Holocaustu. Chce to zachować. Oczywiście nic nie odda tej grozy tak jak sam obóz Auschwitz, ale organizatorzy wystawy w Waszyngtonie kierują się właśnie taką logiką.
- Pojawiły się już zarzuty, że domaganie się zwrotu baraku to antysemityzm...
- To jakieś spory na żenującym poziomie i nie chcę w nie wchodzić. Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie nie musi mieć oryginału, by dobrze oddać to, co chce przedstawić wystawą. To, że przed laty o coś nie dbano, w żadnej mierze nie uzasadnia teraz zabierania ostatnich istniejących eksponatów.
- Pan często odwiedzał muzeum Auschwitz-Birkenau...
- Tak, choć ostatnio wiek i zdrowie nie pozwala mi już na te wizyty. Mam już swoje lata i przeszłość zarówno z obozu śmierci, jak i powstania w warszawskim getcie. Wciąż jestem jednak wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady, w której wspólnie zasiadają Żydzi, Polacy czy Niemcy. I nie wiem, dlaczego Polska nie zadbała o to, żeby mieć swojego przedstawiciela w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Oni mają przedstawicielkę w Radzie Muzeum Auschwitz.
- Pańskim zdaniem ten barak wróci na swoje miejsce, do muzeum?
- Nie mam pojęcia. Wspomniałem, że Polska nie ma nikogo w Radzie Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, a to może być istotne. Polska nie ma ludzi, którzy przybyliby do Stanów bądź przebywaliby w USA i potrafili się o eksponat upomnieć. Nie wykazała też aktywności, żeby wysłać swoich przedstawicieli, którzy pokazaliby Amerykanom, jak obecnie wyglądają muzea Auschwitz i inne muzea w miejscach śmierci Żydów, że interesuje się nimi polska opinia publiczna. W Stanach niczego o tym nie wiedzą. Jest natomiast poczucie, że muzeum Auschwitz stara się upamiętnić głównie śmierć Polaków, a nie Żydów.
Prof. Israel Gutman
Historyk, więzień Auschwitz, uczestnik powstania w getcie, wieloletni szef Yad Vashem