"Super Express": - Na Ukrainie mnożną się kandydaci na prezydenta, który zostanie wybrany 25 maja. Na razie faworytem jest Petro Poroszenko, który w Polsce pod względem rozpoznawalności ustępuje miejsca Julii Tymoszenko, Witalijowi Kliczce czy Arsenijowi Jaceniukowi. Skąd popularność tego oligarchy wśród Ukraińców?
Paweł Kowal: - W Polsce kojarzony jest głównie z tym, że jest producentem czekolady, a tak naprawdę to ciężko pracujący od lat polityk, który starał się funkcjonować w taki sposób, żeby nie wpisywać się do jednego czy drugiego obozu politycznego, ale szukać rozwiązań i kompromisu. To sprawiło, że Ukraińcy uważają go za człowieka niezależnego. Pamiętajmy, że to Poroszenko w 2004 roku był tym, który jako jeden z pierwszych wsparł pomarańczową rewolucję, i to wsparł realnie, bowiem należące do niego media sprawiły, że o Majdanie zrobiło się głośno. I to on w 2013 roku, kiedy to jeszcze nie było modne, opowiedział się po stronie przeciwników Janukowycza. Przychodził na Majdan, rozmawiał z ludźmi, a ci byli mu wdzięczni, że jest z nimi i się nie boi, zwłaszcza w czasie, gdy większość najbogatszych Ukraińców stała z boku.
Przeczytaj: Ukraina: Milicja zastrzeliła lidera Prawego Sektora! Zobacz co robił! [WIDEO]
- Jest jednym z najmajętniejszych Ukraińców, a to od razu nominuje go do grona oligarchów, a więc tych złych, którzy dorobili się na nieuczciwych biznesach. Na ile dotyczy to Poroszenki?
- Oligarchia jest problemem wtedy, gdy powiązania między biznesem a polityką nie są jasne. Fakt, że ktoś jest bogaty, nie może go wykluczać z polityki.
- Pan zna Poroszenkę. Można o nim powiedzieć, że jest uczciwym biznesmenem, który uczciwie dorobił się pieniędzy?
- Mogę w tym temacie powiedzieć tyle, ile widziałem - to bardzo ciężko pracujący człowiek, który ma ułożony kalendarz od rana do wieczora i mimo swojej biznesowej oraz politycznej działalności stara się nie przejść obok nikogo potrzebującego obojętnie.
- Pana zdaniem Ukrainie nie grozi zamiana jednego klanu oligarchów na następny?
- Ważne, moim zdaniem, jest to, że Poroszenko przychodzi na szczyty władzy już jako człowiek bogaty, a nie, jak wielu w naszej części Europy, żeby się dorobić na polityce.
- Niekoniecznie musi chcieć się dorobić na polityce. Może powalczyć o wpływy, które pozwolą mu wzbogacić się jako biznesmenowi.
- Stawia mnie pan w niezręcznej sytuacji oceniania osoby, którą od lat znam. Ale wydaje mi się, że walczyć o wpływy jest łatwo z pozycji szarej eminencji. W momencie kiedy jest się prezydentem, wszystko staje się jawne. Poroszenko, zgłaszając swoją kandydaturę, decyduje się na pełną transparentność. Jako człowiek, który jest właścicielem mediów, aż za dobrze to rozumie i z tego względu tej przejrzystości się nie boi.
- Być może swego czasu rozumiał to także Janukowycz, ale wiemy, że urząd prezydenta za jego czasów stał się sercem ukraińskiej korupcji na największą skalę.
- Różnica między Poroszenką a Janukowyczem jest zasadnicza - Janukowycz nie przychodził bowiem do władzy jako bardzo bogaty człowiek. Problem z nim i jego rodziną polegał na tym, że on chciał wykorzystać urząd prezydencki do wzbogacenia się. W przypadku Poroszenki mamy sytuację odwrotną - po władzę idzie człowiek już majętny. Poza tym w przypadku Poroszenki to, czym się zajmuje, nie jest żadną tajemnicą - wiadomo, jakie prowadzi biznesy, które fabryki do niego należą i ilu ludzi zatrudnia. To wszystko można prześwietlić i wiem, że ukraińscy dziennikarze, a także grupy społeczne związane z Majdanem właśnie to robią. Dziś wszyscy na Ukrainie są przewrażliwieni i tropią wszelkie niejasności.
Sprawdź też: Ukraina: Prawy Sektor grozi: wysadzimy gazociągi, a okupant zachłyśnie się krwią!
- Pana zdaniem Poroszenko jako prezydent może być gwarantem, że zmiany polityczne ostatnich miesięcy będą trwałe?
- Myślę, że może być takim gwarantem. Zresztą jego deklaracje są bardzo klarowne - celem Ukrainy jest Unia Europejska. Co więcej, Poroszenko to być może jedyny liczący się dziś polityk ukraiński, który może zbierać głosy nie tylko na zachodniej Ukrainie, ale także na wschodzie i południu kraju. To w dzisiejszej sytuacji politycznej jest szczególnie potrzebne - najważniejsze jest teraz przesłanie, że Ukraina może być jednością. Poroszenko ma jeszcze jedną ważną z naszego punktu widzenia cechę - lubi Polskę i relacje z naszym krajem. Jeśli zostanie prezydentem, będą bardzo ważnym elementem jego polityki zagranicznej.
- Myśli pan, że przewagę, którą ma dzisiaj nad innymi kandydatami, uda mu się utrzymać do końca maja?
- Będzie to zależało m.in. od tego, czy uda się rządowi Jaceniuka. Jeśli tak, to Poroszenko, wspierając jego politykę, będzie uważany za polityka kontynuacji. Jeśli Jaceniuk zostanie bez wsparcia Zachodu, szykuje się ostra walka, szczególnie z Julią Tymoszenko, a wynik tej walki trudno przesądzić.