"Super Express": - Mimo szumnych zapowiedzi to na Słowacji, a nie w Polsce powstanie fabryka Jaguara - inwestycja warta 6 mld zł. W komentarzach panuje raczej atmosfera rezygnacji. Pan jakoś strasznie płacze po Jaguarze?
Piotr Kuczyński: - Niespecjalnie płaczę, bo i tak bym takiego samochodu nie kupił. A mówiąc poważnie, to trochę szkoda. Oczywiście, wolałbym, żebyśmy sami coś produkowali, a nie tylko montowali, bo montownia nie jest szczytem naszych marzeń. Niemniej ta fabryka to duża inwestycja za ogromne pieniądze, której nie da się zwinąć w jeden dzień i przenieść do innego kraju.
- Ta fabryka rzeczywiście mogła pozostać na dłużej, ale nie ma pan wrażenia, że każda zagraniczna inwestycja jest u nas traktowana jak błogosławieństwo i władze gotowe są uchylić nieba, żeby tylko inwestorzy raczyli wybrać nasz kraj?
- Widzę tu taki oto problem, że po 2020 roku środków unijnych już nie będzie i możemy mieć do czynienia z załamaniem polskiej gospodarki. Nie będzie już bowiem inwestycji infrastrukturalnych na taką jak do tej pory skalę. Płace w Polsce będą nadal rosły i utracimy - moim zdaniem, na szczęście - konkurencyjność opartą na taniej sile roboczej. Wtedy byle jaka montownia zwinie się w ciągu tygodnia i od razu zacznie rosnąć bezrobocie. Jedyną drogą ucieczki do przodu byłoby budowanie gospodarki opartej na wiedzy, a nie na montowaniu czegoś dla innych.
- Inne kraje, w przeciwieństwie do Polski, nie ściągały do siebie wszystkich inwestycji zagranicznych jak leci. Były bardzo wybiórcze i postawiły na wysokie technologie.
- W Irlandii w ogóle było inaczej o tyle, że ze środków unijnych, które do niej napływały, z góry wydzielono maksymalną kwotę na inwestycje infrastrukturalne. Na ten cel wydawano z nich jedynie 30 proc. Reszta poszła na rozwój wiedzy i innowacyjności. Co prawda, jeżdżą po gorszych niż my drogach, ale mają znacznie nowocześniejszą gospodarkę niż my. Również Polska powinna była iść w tym kierunku, ale to się już stało. Dziś zostało niewiele czasu, żeby zmienić model rozwojowy Polski. Niestety, o tym się tylko wiele mówi, ale nie widzę działań w tym kierunku.
- Sam Jaguar miał trafić do specjalnej strefy ekonomicznej z preferencyjnymi warunkami. To trochę myślenie z poprzedniej epoki?
- Nie widzę problemu w strefach ekonomicznych, które rodzą trwałe miejsca pracy i w których kończą się przywileje podatkowe. Jeśli jest to strefa ekonomiczna, gdzie ktoś chce zrobić szybki biznes i po kilku latach uciec, to rzeczywiście nie ma to sensu ekonomicznego.
- Wie pan lepiej niż ja, że ten drugi model jest u nas dominujący.
- Niestety, dlatego uważam, że to duży problem, który domaga się rozwiązania.
- Minister Piechociński mówił, że Polska nie była gotowa przebijać wręcz dumpingowej oferty Słowacji. Przez moment pomyślałem, że coś się zmieniło w myśleniu naszych rządzących o gospodarce. Potem przypomniałem sobie klip promujący inwestycje w Polsce, w których rząd chwalił się wzrostem produktywności pracowników przy jednocześnie niskich kosztach pracy. Politycy są jednak niereformowalni?
- To fundamentalny błąd w myśleniu, ale całe szczęście i to zaczyna się powoli zmieniać. Coraz częściej do decydentów zaczyna docierać, że dotychczasowy model oparty na taniej sile roboczej nie daje szans na rozwój gospodarczy. Na świecie coraz powszechniejsze jest myślenie o wzroście gospodarczym opartym na wzroście płac i te trendy muszą w końcu dotrzeć także do Polski.
Zobacz: Fabryka Jaguara nie powstanie w Polsce. Koncern wybrał naszego sąsiada