Paweł Rabiej w "Więc jak?": Niepoważne zarzuty wobec Trzaskowskiego

2018-03-05 3:00

Paweł Rabiej o kłopotach kandydata PO i N. na prezydenta stolicy w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim, redaktorem naczelnym Super Expressu.

"Super Express": - Może pan będzie kandydatem na prezydenta Warszawy? Bo Rafał Trzaskowski, z którym idziecie razem do wyborów, ma kłopoty. Jest pomawiany przez pewnego człowieka...

Paweł Rabiej: - Jeśli jest pomawiamy, to tych kłopotów tak naprawdę nie ma. I Rafał Trzaskowski, i ja wiedzieliśmy, że kampania wyborcza będzie brutalna, że będą pojawiały się różne plotki i pomówienia. W tej kwestii ufam jednak Rafałowi Trzaskowskiemu. Startujemy razem.

- Przez moment był pan nieco zniecierpliwiony i oczekiwał pan odpowiedzi na poważne zarzuty Michała Dzięby.

- Nie traktuję tych zarzutów jako poważnych, dopóki pan Dzięba nie przedstawi jakichś dowodów, które by to potwierdzały. A takich dowodów nie ma. Samego pana Dzięby nie znam.

- Nie zna go pan? Bo w Warszawie znają go podobno wszyscy.

- Należę do tego grona, którego go nie poznało. Nie znam jego motywacji. Zdarza się czasami, że ktoś z motywacji politycznych czy biznesowych rozsiewa różne plotki.

- No właśnie, bo trzeba by się zastanowić, czemu ktoś, kto był przyjacielem Rafała Trzaskowskiego, zaczyna go o coś obwiniać. Jakie mogą być jego motywacje?

- Radziłem Rafałowi Trzaskowskiemu, żeby to przerwał i powiedział, że jeśli te oskarżenia nie zostaną wycofane, to podejmie kroki prawne. Uważam bowiem, że w takich sytuacjach trzeba twardo reagować. Na pewno nie zbywać tego milczeniem. Co do motywacji, to są tu dwie hipotezy. Pierwsza taka, że ktoś kieruje się jakąś historią osobistą.

- Bo co? Pan Dzięba myśli sobie, że czemu Trzaskowskiemu wyszło, a mnie nie?

- Może być to zawiść lub jakaś osobista niechęć. Druga hipoteza to taka, że jest w tym coś głębszego, bardziej śliskiego. Być może stoi za tym jakaś motywacja natury politycznej. Mówi się zresztą, że pan Dzięba będzie zakładał jakąś partię polityczną.

- Paweł Olszewski z PO pokazywał w Sejmie stare zdjęcia Macieja Wąsika, na których przytula się i całuje z jakimś facetem. Pyta, czy to może być powód do szantażu ze strony obcych służb. Pan takie zdjęcia potępia?

- Jestem niezadowolony, że takie zdjęcia się pojawiły i stanowią przedmiot debaty, bo pojawiają się w momencie, kiedy pojawiła się informacja o możliwych relacjach pana Wąsika z panem Jakubem R. Czyli osobą, która jest obecnie najważniejszym podejrzanym w warszawskiej reprywatyzacji.

- Ale to nie Jakub R. jest na tych zdjęciach.

- Mamy tu poważny zarzut, że pan Wąsik mógł rekomendować Jakuba R. panu Bajko, który zajmował się reprywatyzacją w ratuszu. I to jest sedno tej sprawy. To, że te zdjęcia się pojawiły, oddala nas od tego sedna. Można dywagować, czy te zdjęcia są elementem nacisku na zastępcę koordynatora służb, którym jest pan Wąsik. Uważam jednak, że dobrze by było wyjaśnić tę główną sprawę, przy okazji której te zdjęcia się pojawiły.

- Obaj jednak wiemy, że pan Olszewski pokazał te zdjęcia po to, żeby unurzać pana Wąsika w homoseksualizmie. Taki jest odbiór społeczny.

- Tak jak mówię, nie podobało mi się, że te zdjęcia się pojawiły, bo powinniśmy wyznaczyć gdzieś granicę publikowania prywatnych zdjęć.

- Nie jest tak, że PO czy Nowoczesna są postępowe, ale jak gdzieś można przeciwnikowi politycznemu przyłożyć homoseksualizmem, to się to robi?

- My w Nowoczesnej takich zdjęć nie będziemy upubliczniać.

- Pan by takie zdjęcia upublicznił?

- Jeżeli ma to wpływ na zarządzanie państwem czy zajmowane stanowisko, zastanawiałbym się, co z tym zrobić. Na pewno nie przez publikację. Pytanie, czy mogą one się stać elementem szantażu w rękach obcych służb, jest jakimś pytaniem i można je poważnie rozpatrywać. Jest jednak inne pytanie - czy to zagrożenie likwiduje się, upubliczniając takie zdjęcia? Nie sądzę. Trzeba się tutaj zachowywać odpowiedzialnie. Zwłaszcza gdy sięgamy do historii sprzed kilkunastu lat.

- Maciej Wąsik za te sugestie o homoseks- ualizmie zapowiada wystąpienie na drogę sądową. Pan by poszedł do sądu, gdybym powiedział, że jest pan heteroseksualny?

- (śmiech) To trochę absurdalna perspektywa, że miałbym się z panem o to sądzić. Nie uważam tego za nic obraźliwego. Zwłaszcza że dość łatwo sprawdzić, jaka jest moja orientacja.

- Skąd się bierze ta różnica? Czemu homoseksualizm nadal uważany jest za wadę?

- Na pewno jest to traktowane jako coś piętnującego.

- Pan to czuje w swoim przypadku?

- W ogóle. Mój coming out miał miejsce dwa lata temu i nie spotkałem się z czymś takim.

- Nikt pana nie wyzywa?

- Nie. Nigdy nie spotkałem się z przejawami agresji. Nawet w ostrych sporach politycznych z ludźmi, którzy mają inne poglądy niż ja.

- A mogę powiedzieć, że ma pan nowego chłopaka?

- To żadna tajemnica. Z jednej strony staram się sferą prywatną nie epatować, ale też nie chcę wokół niej tworzyć żadnych mitów czy niedopowiedzeń. Staram się znaleźć tu złoty środek i mam nadzieję, że mi się to udaje.

- Zmieńmy temat. Rząd daje sobie ogromne nagrody. Chce pan za to rząd potępić?

- Oczywiście, problem istnieje. Wynagrodzenia podsekretarzy stanu należałoby podnieść. Jako Nowoczesna jesteśmy co do tego przekonani. Z drugiej strony, jeśli łata się ten problem premiami, to coś jest nie tak. Zdumienie budzi też wysokość tych premii, wziąwszy pod uwagę nikłe osiągnięcia rządu. A już to, że pani premier sama sobie przyznaje premie, musi budzić niesmak. Tak samo jak niesmak musi budzić 19 mln zł przepuszczonych na kartach kredytowych w polskim wojsku.

- PiS zacznie w związku z tym spadać? Bo dalej ma bardzo wysokie poparcie. A wy - pod progiem.

- I gdzie tu jest sprawiedliwość? To rząd łamie praworządność, upartyjnia instytucje państwa. To Himalaje niszczenia państwa i Mount Everest, jeśli chodzi o rozdawanie sobie pieniędzy.