Niekończąca się historia
Od rozpoczęcia ogólnopolskiego protestu medyków minęło już trochę czasu. Pod Sejmem nadal koczują przedstawiciele zawodów medycznych, czekający w „białym miasteczku” na realizację postulatów, z którymi wielokrotnie zwracali się do rządu. I mimo że minister zdrowia obwieścił kilka dni temu, że podpisano porozumienie, w ramach którego jedynie część środowiska ratowniczego godzi się na warunki MZ, to sytuacja wydaje się trudna. Zmierzamy w niebezpiecznym kierunku. Tylko część ratowników „poszła na układ z władzą”. Pozostali, którzy stanowią większą grupę, wciąż alarmują, że grafiki na październik są dziurawe jak ser szwajcarski.
Co to oznacza w praktyce? Wyobraźmy sobie, że dobowy przyrost zakażeń koronawirusem powoduje ogromne nasilenie przypadków, które wymagają hospitalizacji. W jednej chwili numer alarmowy jest najczęściej wybieranym ciągiem cyfr. Polacy masowo dzwonią po pomoc i w wielkim stresie wyczekują karetek, modląc się jednocześnie o to, aby duszący się bliski wytrzymał do czasu, gdy próg domu przekroczy ratownik z tlenem. Czas się wydłuża. Ratownik nie przyjeżdża. W wielu domach rozgrywa się dramat, którego zwieńczeniem jest śmierć kogoś bliskiego.
Choć przywołany scenariusz brzmi jak fatalistyczna wizja osoby, której przyśnił się koszmar, niedługo może okazać się jawą. Duża część zespołów ratownictwa medycznego zdecydowała się na to, aby złożyć wymówienia. Do rezygnujących z pracy co dzień dołączają inni. Jednak politycy nadal będą dumnie wypinać pierś, aby tłumaczyć społeczeństwu, że „przecież dogadaliśmy się z ratownikami”. Fakty nie potwierdzają tej narracji. Jeżeli społeczeństwo nie dowie się, jak wygląda rzeczywistość, jej ciężar może ich przytłoczyć.
Braki kadrowe w ratownictwie medycznym są ogromnym problemem, który stale się pogłębia. Był okres, gdy ratownicy grozili władzy palcem. Obecnie przestali mówić. Przeszli do czynów. Walczą bowiem o podstawowe prawa pracownicze. Perfidia rządu sprawia, że ratownicy stają się jeszcze silniejsi i nie przyjmują ochłapów, które „wspaniałomyślni” przedstawiciele MZ podają im na złotej tacy zrobionej ze zwykłego tombaku. Jeżeli nikt na szczeblu rządowym nie pójdzie po rozum do głowy, Polska kolejne miesiące będzie przodowała w rankingu nadmiarowych zgonów, a ratownicy po prostu zmienią pracę.