Marek Król: Bicie jąder

2010-10-25 12:45

Minął rok, a on zachowuje się jak żona w żydowskim dowcipie. W dalszym ciągu nie żyje. Trudno w to uwierzyć, ale to już rok upłynął, jak Maciej Rybiński pisze felietony w drugim obiegu, czyli na tamtym świecie.

Kiedyś Maciej zaapelował w jednym z felietonów o "rok prostoty bez ale". "Ileż to razy - pisał - słyszeliśmy opinie: to idiota, ale jest przepełniony troską o przyszłość narodu i patriotyzmem. Albo - to głupek, ale wrażliwy na społeczną niesprawiedliwość. Szkodnik, ale głęboko religijny. Cham, ale skuteczny. Matoł, ale cieszy się poparciem. Prymityw, ale jest nam potrzebny. Bęcwał, ale ma zasługi. Kretyn, ale jest z naszych".

Rokiem prostoty bez "ale" miał być rok 2003 - to postulował Rybiński. Minęło 7 lat, kończy się rok 2010 i zamiast roku prostoty mamy rok prostaty Palikota, Niesiołowskiego i Kutza. Na dodatek rak prostoty toczy Tuska i Komorowskiego naświetlających kobaltem Kaczyńskiego. Głupek, ale wrażliwy społecznie zakłada nową partię. Szkodnik, ale głęboko religijny nawołuje do zapalania zniczy na grobach radzieckich żołnierzy. Po co? Po to, by żyjącym Rosjanom wyrazić wdzięczność za współczucie po tragedii smoleńskiej. Prymityw, ale potrzebny, jako wicemarszałek Sejmu raduje partię i jej gawiedź.

Rok prostaty walczy z rakiem prostoty, kiedy tercet egzotyczny składa kwiaty przed łódzkim biurem PiS, gdzie aktywista III RPRL zabił pracownika znienawidzonej opozycji. Prezydent wygłasza homilię o braterstwie Polaków, a przy nim dyskretnie stepują premier i marszałek Sejmu. Spektakl niech się spektaklem odciska, gdy zgoda organizuje widowiska. To mój komentarz w nawiązaniu do poetyki wierszopisa Komorowskiego. Maciej Rybiński w dalszym ciągu nie żyje, ale na szczęście żyje wspaniały duch jego felietonów, które były antysystemową opozycją wobec głupoty, hipokryzji i bęcwalstwa. Nagrodzony "Złotą Rybą" Robert Mazurek i dwaj nominowani: Krzysztof Feusette oraz Piotr Lisiewicz, są tak antysystemowi jak Maciej Rybiński. Tak długo, jak długo możemy ich czytać, jest nadzieja, że do konstytucji nie zostanie wpisana kierownicza rola PO i sojusz wykształciucho-chłopski.

Obawiam się, że felietony nie wystarczą jednak, by zmienić jedynie słuszne poglądy rządzących i grozi nam dobrobyt. Skuteczny sposób na zmianę poglądów opisał wiele lat temu przedwojenny komunista w rozmowie z Januszem Szpotańskim. Otóż po demonstracji we Lwowie w trakcie przesłuchania bito go prętem po jądrach. Przedwojenny komunista opowiadał o tym Szpotańskiemu nie po to, by wywołać litość i za to go polubiłem. Po latach uznał, że nie ma żalu do oprawców, bo jego zdaniem mieli rację. Wysłuchawszy wspomnień Szpotańskiego zrodziło się w mojej głowie biblijne pytanie: kto stworzył Adama. Adama Michnika. Bo tym bitym komunistą był Ozjasz Szechter, ojciec ojca III RPRL. I zaraz po tym drugie pytanie: czy i dzisiaj bicie po jądrach może wyleczyć umysł z komunistycznych miazmatów? Niestety, nie wszyscy mają jaja, jak ojciec Michnika. I dlatego bicie im nie pomoże.