W Sejmie debata nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Jej los jest niepewny, a cena ogromna, liczona w miliardach złotych. Wszyscy mają świadomość, że jeśli nie nastąpi oczekiwany przez Komisję Europejską powrót do zasad demokratycznego państwa prawa, to pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie będzie. Co więcej PiS do spółki z Ziobrą mogą doprowadzić do tego, że należne Polsce płatności wynikające z budżetu Unii na lata 2021–2027 też zostaną wstrzymane. Sytuacja jest niezwykle poważna. Przed całą opozycją staje pytanie: Jak się zachować?
Otóż moim zdaniem opozycja powinna twardo wspierać stanowisko Komisji Europejskiej. W żadnym razie nie może się nabrać na bzdury o jakimś „kompromisie”. Kompromis już był! Jest nim zawarte i podpisane przez premiera Morawieckiego porozumienie o zatwierdzeniu polskiego KPO i zobowiązanie do wypełnienia tzw. kamieni milowych. Wszelkie próby jednostronnego wprowadzenia poprawek, by utrzymać przejezdność pisowskiej autostrady ku zamordyzmowi, nie są żadnym kompromisem, tylko zamachem na zawarte w imieniu państwa polskiego porozumienie. Opozycja nie powinna brać w tym udziału!
Tym bardziej że teraz głównym aktorem dramatu jest prezydent. Grozi, że nie podpisze żadnych zmian, które godziłyby w dokonane już przez niego nominacje sędziowskie. Słyszymy, że doprowadziłoby to do niebywałego chaosu, podminowało poczucie stabilności trzech tysięcy sędziów, bo tylu na wniosek KRS nominował. To niewątpliwie jest problem, ale nie dla KE! To jest problem prezydenta i całego PiS, mówiąc wprost. Sprawcą jest bowiem nie tylko Ziobro oraz pan Duda, który bublowatą „reformę sądownictwa” osłonił majestatem Rzeczpospolitej, ale każdy z posłów, którzy podnosili ręce, głosując „za”. Wszyscy solidarnie złamali konstytucję i zignorowali orzeczenie TSUE.
Konstytucja mówi jasno, że 15 członków KRS powinno być powołanych spośród sędziów sądów wszystkich szczebli, czterech przez Sejm, dwóch przez Senat, a jeden winien być wskazany przez prezydenta. W jej skład z urzędu wchodzą też I prezes SN, prezes NSA i minister sprawiedliwości. Tymczasem PiS-owski Sejm wybrał 15 członków głosami swoich posłów, którzy z definicji są politykami, gwałcąc tym samym ideę niezależności i niezawisłości sędziowskiej i przekreślając święty dla demokracji trójpodział władzy. Prezydent pod tą operacją się podpisał. Broniąc więc swoich nominacji, broni w gruncie rzeczy siebie. Obrona prezydenta – gwałciciela konstytucji, obrona Morawieckiego, a tym bardziej obrona Ziobry nie jest jednak pierwszoplanowym zadaniem opozycji i w najmniejszym stopniu nie jest dążeniem do „kompromisu”. Jak pisał Sztaudynger: „Wrogom spieszyć z pomocą? – To ładnie, ale po co?”.