"Super Express": - Raport Europejskiej Agencji Kolejowej pokazał, że polska kolej jest najbardziej niebezpieczna w Europie. Najwięcej wypadków, 20 proc. ofiar śmiertelnych, ze wszystkich na kontynencie...
Krzysztof Tchórzewski: - To tragiczny bilans, ale kolej i tak pozostaje najbezpieczniejszym środkiem transportu. Tyle że w Polsce jest dramatycznie niedofinansowana. Przez to przestarzała, niezbyt punktualna. W kolejach podmiejskich, które dowożą miliony ludzi do pracy i szkoły, jeżdżą pociągi kilkudziesięcioletnie. Połowa z nich ma ponad 30 lat! Bruksela zalecała, by ze środków na transport wydawać 40 proc. na kolej i 60 proc. na drogi. W Polsce w pewnym momencie wydawano na kolej mniej niż 10 proc...
- Podobno pieniądze to nie problem, ale kolej nie potrafi wydać pieniędzy, które przyznano jej ze środków UE...
- Tak opowiada się na zewnątrz, żeby zrzucić winę rządu na jakąś anonimową "kolej". Tyle że z tych pieniędzy kolej nie mogła skorzystać, gdyż nie pozwolił na to rząd. Podejrzewam nawet, że rząd Donalda Tuska nie chce wykorzystać tych środków.
- Jak to nie chce?
- Jest cała lista priorytetów, które kolej chciała realizować, ale powstrzymywał ją rząd. Europejski System Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego - 700 mln zł. Przetarg był pół roku temu. Trasa Warszawa - Radom - tu nie ma nawet obietnicy rządu. Do dziś sprawy nie ruszono. Choć państwo wydane pieniądze otrzymałoby z powrotem ze wspólnej kasy UE. Musiałoby tylko pokazać rachunki. System sterowania pociągów - to samo. Państwo dostało zaliczkę kilkudziesięciu miliardów złotych, ale nie chce ruszyć dalej.
- Dlaczego premier Tusk miałby nie chcieć uzyskać z Brukseli pieniędzy, które są już nam przyznane?
- Tu decyduje minister finansów. I nie ma zamiaru wydawać tych pieniędzy. Premier i minister Rostowski chcą chyba pomóc Komisji Europejskiej oszczędzić pieniądze ze wspólnego budżetu UE, by mogły pójść na Grecję, a nie choćby na polskie koleje.
- Mocne słowa.
- Nie mam oczywiście dowodów i nikt głośno nie chce tego powiedzieć. Krążą jednak plotki, że Polska, a raczej niektórzy politycy, chcą się podpromować za granicą, oszczędzając na funduszu spójności kilka miliardów zł. Te pieniądze wrócą do Brukseli i będą mogły pójść na pomoc dla państw bankrutujących. Sam zaczynam mieć takie podejrzenia. Tyle razy słyszałem o dziadostwie na kolei, że zaczęliśmy to sprawdzać...
- I okazało się, że rząd chce oszczędzić środki UE dla Polski i oddać je, blokując inwestycje nad Wisłą?
- Podam przykład. Półtora roku temu minister rozwoju regionalnego w imieniu rządu złożyła wniosek o przeniesienie 1,2 mld euro z kolei na drogi. Komisja Europejska dała sygnał, że nie może się na to zgodzić. Minęło pół roku, nie było zgody, a nasze ministerstwo ogłosiło, że złoży ten wniosek ponownie! W sytuacji gdy kończy się budżet Unii na lata 2007-2013?! Przy takiej przepychance nie zdążymy już tych pieniędzy wykorzystać w ogóle! I zamiast do Polski wrócą do wspólnej kasy UE, a stamtąd na pomoc np. Grecji.
- Nieudolność kolei to mit? Słyszałem, że 71-kilometrowy odcinek Wrocław - Opole remontowany jest już 11 lat...
- W dużej mierze tak. To przede wszystkim błędy państwa. Polskie Linie Kolejowe jako firma nie funkcjonują z własnych środków. Przepisy mówią, że powinny działać, mając 3-letnią umowę z gwarancją finansowania przez państwo. Takich dużych robót nie można przeprowadzić bez kilkuletnich planów. Nie robią tego jednak, gdyż nie mogą! Dlaczego? Bo rząd opiera wszystko na jednorocznym planowaniu budżetowym! To błąd także z tego względu, że budżet Unii Europejskiej jest na kilka lat.
- Dlaczego przedstawiciele kolei nie mówią wprost tego, co mówi pan? Że rząd ich blokuje, nie pozwala na inwestycje?
- Mówią nam, że nie chcą podzielić losu Andrzeja Wacha. Kiedy on się upominał, rząd Tuska odwołał go w 2010 roku. Choć był szefem PKP przez kilka kolejnych rządów, od 2004 roku. Wiesław Jarosiewicz, szef Urzędu Transportu Kolejowego, domagał się od rządu w 2010 roku środków z budżetu. Nie dostał ich i został odwołany. Jego następca Krzysztof Jaroszyński prosił posłów z komisji w Sejmie o to, by pomogli mu wpłynąć na rząd, gdyż za obecne środki nie może zapewnić kontroli bezpieczeństwa i ruchu na kolei! I słyszałem już, że zostanie odwołany, gdyż powiedział posłom zbyt dużo. Ale on przestał się nawet już bać ministra infrastruktury. Bardziej bał się ciężaru odpowiedzialności za bezpieczeństwo, przy braku finansów.
Krzysztof Tchórzewski
Poseł PiS, były wiceminister transportu i gospodarki