"Super Express" - Podróżował pan z premierem na miejsce katastrofy. Z relacji uczestników wyjazdu prezesa Kaczyńskiego wynika, że 60-kilometrową trasę pokonywali ponad 3 godziny. Padła nawet sugestia, że Donald Tusk robił wszystko, by dotrzeć do Smoleńska przed bratem prezydenta
Paweł Graś: - Mówmy o faktach, a te bronią się same. Po cóż premier Tusk miałby się ścigać z Jarosławem Kaczyńskim? Gdyby chciał, poleciałby na miejsce dużo wcześniej. Złożyliśmy też otoczeniu prezesa propozycję wspólnego wylotu. Zaoferowaliśmy pomoc i czekaliśmy wiele godzin na odpowiedź. Opóźnialiśmy wylot, choć na miejscu czekał premier Putin. Bez odpowiedzi. Po czym dowiedzieliśmy się, że prezes wyleciał innym, wyczarterowanym samolotem. Z lotniska jechaliśmy zaś rządową kolumną organizowaną przez Rosjan. Nie mam pojęcia, kogo mijaliśmy, kto, czym i z jaką prędkością jechał. Premier Tusk zawsze udaje się na miejsca tragedii dotykających naszych rodaków. I dorabianie po kilku miesiącach jakichś teorii i bzdur o wyścigach i niegodnym traktowaniu ciała prezydenta są elementem gry politycznej.
- Czy przeciek fragmentu rozmów pilotów nie jest takim elementem gry politycznej, tylko ze strony PO? Przez lata krytykowaliście wykorzystywanie przecieków, a teraz mamy to samo...
- Mechanizm przecieków krytykujemy nadal. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z gabinetu premiera Tuska stosował takie metody. Fragment stenogramu rzekomo odczytanego przez specjalistów nie świadczy o tym, że PO ma z tym coś wspólnego. Nad stenogramami pracuje równolegle prokuratura, komisja rządowa i wiele instytucji specjalistycznych. Dostęp do materiału ma na co dzień co najmniej kilkadziesiąt osób. Przy takiej grupie nie da się wykluczyć przecieków, choć nie powinny się pojawiać.
- Rząd nie musi stosować takich metod. Wyręcza go wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Janusz Palikot. Przygotowuje grunt, mówiąc, że prezydent Kaczyński jest odpowiedzialny za tragedię i ma krew na rękach. I znów się od niego odetniecie, a on po kilku dniach swoje. Kiedy możemy spodziewać się kolejnych przecieków?
- Informacja o tym fragmencie rozmów z kabiny pilotów krążyła wśród dziennikarzy już kilkanaście dni przed drugą turą wyborów. I stąd zapewne dotarła do pana Palikota. Nie ma on bowiem dostępu ani do prac prokuratury, ani rządowej komisji ministra Millera. Rząd nie ma zaś wpływu na rozmaite teorie spiskowe, plotki. Przekazuje opinii publicznej tylko sprawdzone fakty. A to musi trochę trwać.
Paweł Graś
Rzecznik prasowy rządu premiera Tuska, towarzyszył mu w dniu katastrofy podczas wizyty w Rosji