Tak sowitych nagród, jakie dostali ministrowie rządu PiS w 2017 r. nie było od lat. Ale kontrowersje budzi nie tylko wysokość, ale także sposób ich przyznania - bez uzasadnienia i jako dodatek do pensji. Kiedy wyszło na jaw, że ministrowie dostali od 65 tys. zł do 82 tys. zł nagród, wicepremier Piotr Gliński bronił przyznania bonusów. - Nikt nie ukrywa tego, społeczeństwo polskie może ocenić, czy to dużo, czy mało, czy się należy - mówił w TVN24.
Gliński jako minister kultury otrzymał w 2017 r. w sumie 72 100 zł premii, czyli średnio nieco ponad 6 tys. miesięcznie. Kiedy pod koniec lutego z poselskim zapytaniem o zwrot nagrody zwrócił się do niego poseł Krzysztof Brejza, polityk stanowczo odmówił. - Zgodnie z art. 195 Regulaminu Sejmu (.) zapytanie jest bezprzedmiotowe - odpisał Gliński.
Wicepremier powołał się na przepisy regulaminu, które mówią, że zapytania składa się w "sprawach o charakterze jednostkowym, dotyczących prowadzonej przez Radę Ministrów polityki wewnętrznej i zagranicznej oraz zadań publicznych realizowanych przez administrację rządową". - To najbardziej przedmiotowe zapytanie, bo dotyczy pieniędzy wydawanych z budżetu państwa. To żenujące, że wicepremier nie chce zwrócić nagrody - ripostuje Brejza. Także z nami minister Gliński nie chciał wczoraj rozmawiać w sprawie zwrotu nagrody.