Redaktor Naczelny Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Geje uczą się wolności

2012-01-29 9:00

Było to tak. Andrzej Krauze (jeden z najlepszych polskich rysowników) nakreślił dla "Rzeczpospolitej" obrazek, na którym dwóch panów zawiera związek małżeński, a za nimi inny pan tłumaczy kozie: "Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my". Dowcip ostry, dla jednych prawdziwy i zabawny, dla innych chamski. Dla jednych trafiający w sedno dyskusji dotyczącej zrównania praw różnych seksualnych orientacji, dla innych obrazoburczy.

Rozległy się po nim homoseksualne głosy oburzenia, że z ich orientacji śmiać się nie wolno. Kilku publicystów wspierających swoimi piórami gejów również uznało, że porównywanie gejów do miłośników zwierząt jest niedopuszczalne. O tym, czy jest dopuszczalne, czy nie, miał zdecydować sąd, bo przedstawiciele homoseksualistów wytoczyli "Rzeczpospolitej" proces.

Zanim sprawa dotarła do sądu, Maciej Rybiński napisał dla "Rzeczpospolitej" nieco szyderczy felieton pt. "Małżeństwa kozio-ludzkie zgodne z naturą". Autor pisał jako koza Mećka z Połoniny, która oburzała się na związki homoseksualne, a za dopuszczalne uznawała związki między człowiekiem a kozą o ile są różnej płci. O świętej pamięci Rybińskim powiedzieć można, że pisał genialnie i mało kto pozostawał obojętny na jego teksty. Na przykład Adam Leszczyński z "Gazety Wyborczej" zareagował finezyjnie "znęcać się nad upośledzonymi (w domyśle Rybińskim - przyp. sj) nie wypada".

Homoseksualiści domagali się od "Rzeczpospolitej" przeprosin i pieniędzy. Sąd w wyroku powiedział homoseksualistom, że ich dobra osobiste nie zostały naruszone. Przeprosin nie będzie, pieniędzy nie będzie. Wyrok nie jest prawomocny.

Geje nie korzystają z takiej samej prawnej ochrony jak sacrum. Na razie nie są święci, jeszcze można o nich opowiadać dowcipy.