Rozległy się po nim homoseksualne głosy oburzenia, że z ich orientacji śmiać się nie wolno. Kilku publicystów wspierających swoimi piórami gejów również uznało, że porównywanie gejów do miłośników zwierząt jest niedopuszczalne. O tym, czy jest dopuszczalne, czy nie, miał zdecydować sąd, bo przedstawiciele homoseksualistów wytoczyli "Rzeczpospolitej" proces.
Zanim sprawa dotarła do sądu, Maciej Rybiński napisał dla "Rzeczpospolitej" nieco szyderczy felieton pt. "Małżeństwa kozio-ludzkie zgodne z naturą". Autor pisał jako koza Mećka z Połoniny, która oburzała się na związki homoseksualne, a za dopuszczalne uznawała związki między człowiekiem a kozą o ile są różnej płci. O świętej pamięci Rybińskim powiedzieć można, że pisał genialnie i mało kto pozostawał obojętny na jego teksty. Na przykład Adam Leszczyński z "Gazety Wyborczej" zareagował finezyjnie "znęcać się nad upośledzonymi (w domyśle Rybińskim - przyp. sj) nie wypada".
Homoseksualiści domagali się od "Rzeczpospolitej" przeprosin i pieniędzy. Sąd w wyroku powiedział homoseksualistom, że ich dobra osobiste nie zostały naruszone. Przeprosin nie będzie, pieniędzy nie będzie. Wyrok nie jest prawomocny.
Geje nie korzystają z takiej samej prawnej ochrony jak sacrum. Na razie nie są święci, jeszcze można o nich opowiadać dowcipy.