"Super Express": - Ma pan od lat wizerunek rockandrollowca. Mówi pan, że nienawidzi PR. Kandydowanie na najwyższy urząd w państwie dbałość o PR, niestety, wymusza. Przeprosił się pan już z garniturem?
Paweł Kukiz: - Przede wszystkim to garnitur muszę w ogóle kupić. W tej chwili mam cztery marynarki, w tym dwie rockandrollowe i jedną kupioną specjalnie na potrzeby wystąpień w sejmiku województwa. Niestety, wchodząc w politykę, faktycznie o PR trzeba zadbać. Przy kupnie nowego stroju przede wszystkim liczyć się będzie dla mnie jednak wygoda, a nie rady specjalistów od PR. Tego nadal szczerze nienawidzę.
- Jacek Kuroń przez lata chodził w dżinsowej koszuli, bił rekordy popularności. Na potrzeby kampanii wyborczej założył garnitur i popularność stracił. Nie obawia się pan powtórki?
- Mówiłem już w jednym z wywiadów, że zarabiam więcej niż prezydent. Nie kandyduję więc dla kasy, ale po to, żeby przedstawić pewną wizję zmiany systemu politycznego w Polsce. Jeśli Polacy jej nie podzielą, wtedy wrócę do śpiewania radosnych piosenek o tym, że mam wspaniałą rodzinę, dom, ładny samochód. A jednocześnie będę odkładać pieniądze na to, by moje dzieci mogły ułożyć sobie życie za granicą. Bo w Polsce bez zmiany systemu będzie to niemożliwe.
- Pojawiły się informacje, że może pana poprzeć Solidarność. To prawda? Pana, a nie kandydata PiS Andrzeja Dudę?
- Jako całość zapewne nie. Ale związek zawodowy to autonomiczne regiony. Jest szansa, że w niektórych z nich mogę uzyskać poparcie.
- Dlaczego w ogóle zdecydował się pan na start w wyborach prezydenckich?
- To naturalna konsekwencja drogi, którą idę od ponad 10 lat. Kiedy zrozumiałem, że rok 1989 był jedynie kontraktem, w myśl którego uwłaszczyli się politycy. Stara i nowa nomenklatura. Kandyduję, aby zmienić ten system. Czyli przywrócić państwo obywatelom.
- W jaki sposób?
- Przede wszystkim trzeba zmienić ordynację wyborczą i wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze. Niech obywatele, a nie partie polityczne decydują o tym, kto będzie ich reprezentował w parlamencie.
- Krytycy tego rozwiązania uważają, że JOW-y doprowadzą do oligarchizacji państwa i jeszcze większego wzmocnienia partii politycznych...
- Bzdury! Nie będzie żadnej oligarchizacji. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie najpotężniejsze demokratyczne państwa świata - Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada - wybierają parlamentarzystów w systemie jednomandatowym.
- Wyjątkiem są jednak Niemcy, którym nie można zarzucić, że są państwem słabym.
- W Niemczech rzeczywiście jest ordynacja mieszana, tzn. część parlamentu wybiera się w jednomandatowych okręgach, a część proporcjonalnie. Ale nie wiem, czy pan wie, ale u zarania dziejów Republiki Federalnej Niemiec kanclerz Konrad Adenauer chciał, by wybory odbywały się w całości w jednomandatowych okręgach! Na koncepcję Adenauera nie zgodzili się przywódcy koalicji antyhitlerowskiej. Alianci bali się, że JOW-y zbytnio umocnią państwo niemieckie. Potwierdza to, że silne państwa demokratyczne swych przedstawicieli wybierają właśnie w okręgach jednomandatowych.
- Wróćmy do wyborów prezydenckich. Od lat jest pan w opozycji do władzy. W latach 90. śpiewał pan "ZChN zbliża się", potem był "Wirus SLD" i "Sejmowe Tango" o posłance Beger, krytyka Zbigniewa Ziobry, w końcu Platformy Obywatelskiej...
- Piosenkę "Wirus SLD" dziś zatytułowałbym "Wirus partiokracji". Bo to partie polityczne podzieliły ten system między siebie. Kiedy Platforma przejęła władzę, zwiększyła zatrudnienie w administracji o 70 tysięcy ludzi! Zapytałem kolegę, prominentnego działacza PO, dlaczego łamią wyborczą obietnicę zmniejszenia biurokracji. Odparł, że każdy jeden ch... którego żywimy, to kilka dodatkowych głosów na PO. W ten sposób to działa, bo system partiokracji to umożliwia.
- Ale przy jednomandatowych okręgach wyborczych również partie będą działać i istnieć...
- Mam tego świadomość. Ale przy jednomandatowych okręgach to ludzie, oddolnie, a nie liderzy partyjni decydują, kto jest wybierany. W ordynacji proporcjonalnej o wszystkim odgórnie decyduje wódz.
- Bardzo angażował się pan w sprawy Ukrainy. Jednocześnie krytykuje pan ostrą retorykę wobec Rosji Putina. To niekonsekwencja?
- Nadal będę się angażował w pomoc ludziom. Jednak przerażają mnie ostatnie wypowiedzi, takie jak Zbigniewa Bujaka o wysłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę. Niestety, retoryka tego typu została podchwycona między innymi przez Grzegorza Schetynę. Wysyłanie wojsk w rejon walk to pretekst dla Rosjan do tego, by weszli na Ukrainę nie jako zielone ludziki, ale pod flagą rosyjską. Jakby do tego typu inwazji doszło, to o tym, czy armia rosyjska zatrzymałaby się na Donbasie, Kijowie, Lwowie czy może poszłaby dalej, wiedziałby tylko Putin. Nawet Stany Zjednoczone, będące supermocarstwem, w retoryce wobec Rosjan nie posuwają się tak daleko jak polscy politycy.
Zobacz: Paweł Kukiz GROZI dziennikarzom? Jeżeli któryś z Was tknie moją Rodzinę - osobiście was dopadnę
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail