Biskupi, księża, duchowni, episkopat

i

Autor: Damian Klamka/East News

Galopujący major dla SE.pl: Kościół największym wygranym ostatnich wyborów

2019-05-31 20:14

Całe dwa tygodnie trwała chęć walki z ukrywaniem pedofilii w Kościele, całe dwa tygodnie wszystkie partie jak jeden mąż okazywały gotowość do rozliczania tej zorganizowanej działalności przestępczej, bo trudno inaczej ten proceder nazwać.

Zaczęło się od filmu Sekielskiego z milionową widownią na YouTube, który padł na podatny grunt przygotowany już „Klerem” Smarzowskiego. Potem było kilka spektakularnych ujawnień. Przypomniano nie tylko Piotrowicza broniącego pedofila z Tylawy, ale także okazało się, że tenże pedofil dokonuje posługi kapłańskiej i odmawia różaniec w radiu Maryja. Oskarżony został kardynał Gulbinowicz, Sekielski zapowiedział ciąg dalszy i nowe wstrząsające historie. Partie rzuciły się do ogłaszania pomysłów na komisje śledcze.

Wydawało się, że kiedy, jak nie teraz. Że teraz jest właśnie ten moment – na próbę rozliczenia. Aż przyszły wybory, w których PiS osiągnął historyczny wynik głównie głosami wsi i małych miasteczek. I się zaczęło. Jako że w umyśle publicystów III RP, polityk III RP nigdy nie jest winny porażki, a winny jest głupi lud, który nie wie na kogo głosować, ostatnimi, których zaczęto rozliczać są politycy Koalicji Europejskiej. Nie jest więc winny brak programu, słaba kampania, zero pomysłów, debata z jakimś europosłem "nołnejmem". Winny jest atak na Kościół. Winna jest lewica. Winne są marsze równości. W myśl liberalnego wyobrażenia mieszkaniec prowincji to zahukany, bogobojny wsiowy głupek, który tylko klęczy przed proboszczem, więc do wyborów pobiegł bronić Kościoła. I dlatego należy przeprosić się z Kościołem i nie poruszać ideologicznych tematów, nawet jeśli to krycie pedofilów w koloratkach.

Co ciekawe, ci sami liberalni, a de facto prawicowi publicyści, którzy tego wyborcę mają za głupka, co się słucha proboszcza, uważają, że nagle ów głupek przestanie się go słuchać, gdy Koalicja Europejska odetnie się od ataków na Kościół. Problem w tym, że już się odcięła, Kosiniak-Kamysz z tą swoją świętoszkowatością powtarzał to non stop. I co? I nic. Jeszcze ciekawsze jest natomiast, że ci sami publicyści doskonale rozumieją, że wyborcy PIS głosują także ze względu na 500+ i poprawę swojego statusu materialnego. Zamiast więc nawoływać do stworzenia własnego alternatywnego programu, który mógłby wyborców do siebie przekonać, z miejsca z tego rezygnują, i rzucają się ramiona proboszcza, którego trzeba obłaskawić brakiem marszów równości i wspominaniem o przestępstwach Kościoła.

I to wszystko, przy rekordowo wysokim braku zaufania do Kościoła wśród Polaków. Jeśli więc ktoś naprawdę wygrał te wybory, to jeszcze bardziej niż PIS, wygrał go Kościół. Nie zrobił bowiem absolutnie nic, nie kiwnął nawet palcem, a przerażeniu anty-pisowscy publicyści już klęczą u jego stóp i proszą o zmiłowanie, którego rzecz jasna, na pewno nie dostaną. W końcu pieniądze rozdaje ktoś inny, ktoś z partii prokuratora Piotrowicza.