W ubiegłym roku Polacy spędzili na zwolnieniach lekarskich 276 mln dni. Na każdą osobę przypadło więc średnio kilkanaście dni "chorobowego". Nie wszyscy jednak idą na zwolnienie, żeby chorować. Pracują w tym czasie u innego pracodawcy albo wyjeżdżają na urlop. Ale uwaga! ZUS coraz skuteczniej walczy z nieprawidłowościami. Stosuje przy tym niekonwencjonalne metody.
- Choć ZUS tym się oficjalnie nie chwali, wiadomo, że urzędnicy monitorują na portalach społecznościowych aktywność osób, które przebywają na zwolnieniach lekarskich - ostrzega Grzegorz Baczewski z rady nadzorczej ZUS.
Pewien mieszkaniec Bydgoszczy wykupił wycieczkę do Egiptu, ale nie dostał zgody przełożonych na urlop. Postanowił więc iść na L4. Zdjęciami z egzotycznej wycieczki pochwalił się na Facebooku. ZUS namierzył go i zażądał zwrotu zasiłku chorobowego wraz z odsetkami (ponad 1000 zł). Zdjęcia w internecie posłużyły jako dowód w sprawie przeciw innemu mieszkańcowi woj. kujawsko-pomorskiego, który w trakcie zwolnienia lekarskiego brał udział w maratonie, a ze względu na rodzaj schorzenia zdecydowanie nie powinien się w ten sposób "kurować".
ZUS ma też swoje sposoby, żeby wykryć tych, którzy pracują podczas zwolnienia lekarskiego. Okazuje się bowiem, że osoby zatrudnione w dwóch miejscach bardzo często są "chore" tylko u jednego pracodawcy, a u drugiego normalnie pracują. Symulanci muszą zwrócić zasiłek chorobowy wraz z odsetkami. W ubiegłym roku ZUS odzyskał w ten sposób prawie 17 mln zł.
Zobacz także: Nowa fucha byłej minister cyfryzacji. Anna Streżyńska będzie szefem spółki technologicznej