"Super Express": - A miało być tak pięknie, władze miały przejąć pełną kontrolę nad procesem wywozu i utylizacji odpadów, śmieci miały zniknąć z lasów. A tu może się za chwilę okazać, że śmieci nie tylko nadal będą zalegać w lasach i przydrożnych rowach, ale zaczną kumulować się na podwórkach, w miejskich zaułkach, wokół koszy na śmieci... Ustawa śmieciowa to bubel prawny?
Edward Czesak: - Ma tyle niedociągnięć i niespójności, że można tak ją określić. Tak mówią o niej ci, którzy mają ją realizować. Wszyscy zgadzają się co do tego, że ustawa została przeprowadzona w sposób bałaganiarski. A to nie koniec problemów i sprzeciwu ludzi, bo wygląda na to, że jej zapisy bardziej uwzględniają interesy niektórych grup biznesowych niż interesy zwykłych mieszkańców.
- Co czwarte odwołanie od przetargu, jakie dotarło w maju do Urzędu Zamówień Publicznych, dotyczyło właśnie śmieci. O czym to świadczy?
- Sam słyszałem, jak wiceminister środowiska Piotr Woźniak z mównicy sejmowej mówił, odpowiadając na pytania w debacie, że samorządy muszą umieć sporządzić specyfikacje. To było odebrane jako wskazanie, żeby robić przetargi tak jak w Warszawie.
- W Warszawie przetarg zakwestionowano, bo miał faworyzować miejską spółkę. Odwołano z tego powodu wiceprezydenta miasta Jarosława Kochaniaka.
- Co jest artykułowanym problemem, to jak egzekwować zapisy ustawowe poprzez administrację samorządową, jeśli są one niejasne. Dlatego wystąpiliśmy do Trybunału Konstytucyjnego o uchylenie tej ustawy lub opóźnienie jej wdrożenia, aby była możliwość dopracowania jej zapisów. Ale koalicja uważa, że trzeba najpierw spróbować, żeby wiedzieć, co poprawiać.
- Rząd przerzucił ustawą odpowiedzialność za śmieci na samorządy, a jednocześnie nie zapewnił im odpowiednich ustawowych instrumentów do realizacji tego obowiązku?
- Tak uważam. Ministerstwo zapowiadało wsparcie dla gmin we wdrażaniu ustawy, ale ja tego nie widzę. Narzuca gminom jakieś uwarunkowania, które mogą wpływać na cenę odbioru śmieci. Nie mówiąc o tym, że rząd nie poświęcił w ogóle czasu na krzewienie świadomości potrzeby wprowadzenia tej ustawy. Również to zostało przerzucone na samorządy.
- Co przewiduje ustawa, jeśli samorządy nie zdążą zakończyć procedur przetargowych na wywóz śmieci? Co z tymi, które się spóźnią? Mówi się o specjalnych okresach przejściowych, ale nikt nie wie, jak miałyby wyglądać i czy są w istocie zgodne z prawem.
- Bo nic na ten temat nie ma w ustawie. Ministerstwo zapowiedziało, że ta kwestia będzie wymagać rozporządzeń. Dotarły do mnie informacje, że samorządy za opóźnienia we wdrażaniu ustawy i organizowaniu przetargów mają być karane kwotami od 10 do 50 tysięcy złotych. A bardzo mało gmin przeprowadziło przetargi. Wydaje mi się, że dopiero gdy minie ustawowy termin, ministerstwo będzie wiedziało, na czym stoi i jak jest z przetargami. Na pewno nie uda się wdrożyć tą ustawą idei systemowego segregowania odpadów i recyklingu. W Europie na segregowanych śmieciach się zarabia, a boję się, że u nas wszyscy będziemy do tego dopłacać.
- No dobrze, ale co ze śmieciami po 1 lipca, będą leżeć i śmierdzieć? Obywatele wypowiedzieli umowy...
- Wszyscy jesteśmy ciekawi, jak to będzie wyglądało. Żywy sprzeciw mieszkańców budzi to, że stawki są bardzo zróżnicowane. Są miejsca, gdzie płaci się 4 złote za pojemnik, a tuż obok 9 lub więcej. Gminy w różny sposób naliczają te opłaty.
Edward Czesak
Poseł PiS, członek sejmowej Komisji Ochrony Środowiska