Zespół prasowy Sądu Najwyższego poinformował we wtorek, że uznano za zasadne trzy pierwsze protesty przeciwko wyborowi prezydenta. Niemniej jednak, jak podkreślono, nie mają one wpływu na wynik wyborów. Zgodnie z informacjami SN, 115 kolejnych protestów zostało pozostawionych bez dalszego biegu. Choć zarejestrowano ponad 10,5 tys. protestów, wiele z nich jest łączonych w celu wspólnego rozpoznania.
Termin rozstrzygnięcia
Po rozpatrzeniu wszystkich protestów, Sąd Najwyższy, w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ma podjąć decyzję o ważności wyboru prezydenta. Uchwała w tej sprawie musi zapaść na jawnym posiedzeniu w ciągu 30 dni od ogłoszenia wyników wyborów, co oznacza, że ostateczny termin to 2 lipca.
W odpowiedzi na obawy dotyczące dotrzymania terminu, I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska w rozmowie z RMF FM zapewniła, że Sąd Najwyższy zdąży z rozpatrzeniem wszystkich protestów wyborczych do 2 lipca, o ile nie wystąpią nadzwyczajne okoliczności. Odniosła się także do sugestii o potencjalnym ataku na budynek Sądu Najwyższego, wskazując, że sędziowie biorą pod uwagę taki scenariusz.
Komentarz do wypowiedzi Giertycha i Bodnara
Małgorzata Manowska skomentowała również tezy Romana Giertycha, polityka Platformy Obywatelskiej i prawnika, który sugerował sfałszowanie wyborów prezydenckich. Oceniła je jako "polityczne wypowiedzi" pozbawione oparcia w faktach. Podkreśliła, że choć w wyborach wystąpiły nieprawidłowości, podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości, w 2010 roku, kiedy protest dotyczący błędnego przypisania głosów nie wpłynął na wynik wyborów. Zapewniła, że Sąd Najwyższy traktuje te kwestie poważnie.
Manowska odniosła się także do słów ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który informował o odsunięciu od rozpatrywania protestów wyborczych prof. Leszka Boska i dr hab. Grzegorza Żmija. Zaprzeczyła, że to ona ucisza sędziów i podkreśliła, że nie ma kompetencji do odsuwania ich od orzekania.
Prezes SN odniosła się również do krytyki dotyczącej lekceważącego podejścia do protestów wyborczych. Zaznaczyła, że Sąd Najwyższy traktuje je poważnie, a niektóre z nich, zawierające np. rosyjskie pociski, wymagają zaangażowania policji. Skrytykowała również żarty z wyborów i konstytucji, takie jak podpisywanie protestów jej imieniem.
