Tej nocy z 10 na 11 kwietnia mieszkańcy ulicy Wiejskiej w Warszawie na pewno nie zapomną. Głośne okrzyki i śpiewy, jakie dochodziły w sejmowego hotelu słychać było na całej ulicy. To posłowie prawicy postanowili urządzić sobie huczną imprezę. Jednak największe zdumienie wzbudziła piosenka, która opowiada o kontrowersyjnym wyczynie Grzegorza Brauna z sejmową gaśnicą.
Do tej sprawy w programie „Wieczorny Express” odniósł się wicemarszałek Sejmu z Konfederacji Krzysztof Bosak. – To potwierdza nasz informacje, że posłowie PiS-u, którzy byli zmuszani, żeby bez powodu tej akcji grudniowej głosować za moim odwołaniem, tak naprawdę wcale nie chcieli głosować i teraz widać, że nieoficjalnie Grzegorz Braun się tam stał idolem. A publicznie go krytykowali! – stwierdził z przekąsem Bosak.
– Nie głosowaliśmy panie marszałku za pańskim odwołaniem – wtrącił mu obecny w studiu Przemysław Czarnek.
– Ale żałuje, że nie głosowali posłowie przeciw, tylko posłowie wyciągnęli karty. Lepiej wyciągnąć karty, niż głosować za moim odwołaniem. Natomiast jeszcze fajniej gdyby głosowali posłowie PiS-u przeciw wnioskowi Lewicy. Natomiast ja myślę, że z hotelem poselskim to jak z Las Vegas - co się dzieje w hotelu poselskim, zostaje w hotelu poselskim – komentował Krzysztof Bosak i dodał, że „wszyscy są ludźmi”. – Jeżeli robią to z umiarem i po godzinach, nie widzę osobiście problemu. Jeżeli komuś przeszkadzali, to nie powinni, ale ja bym nie robił z tego dramatu – podkreślił.
– W hotelu poselskim mieszka kilkuset posłów z całej Polski. Ale nie dochodzi tam do żadnych spektakularnych wydarzeń, takich jak słyszeliśmy z historii – bo „historia” hotelu sejmowego jest długa i ciekawa – przekonywał Przemysław Czarnek na antenie „SE”.