Adrian zandberg

i

Autor: Piotr Grzybowski

Adrian Zandberg: Kropla drąży skałę

2020-05-16 14:18

Mówią, że nie ma na tym świecie nic bardziej frustrującego niż być opozycjonistą. Można bić na alarm, pokazywać konkretne rozwiązania - ale rządzący i tak wszystko odrzucą, bo to “nie nasze”. A jednak! Czasem bicie głową w mur przynosi efekty.

Od trzech miesięcy, aż do znudzenia, powtarzam: trzeba zabezpieczyć ludzi, którzy tracą pracę. Dno kryzysu jest nadal przed nami. Ludzie, którzy całe życie uczciwie pracowali i płacili podatki, mają prawo oczekiwać realnego wsparcia. To obowiązek państwa.
Położyliśmy w Sejmie konkretne rozwiązanie. Nic rewolucyjnego, prosty system wzorowany na krajach Europy Zachodniej: świadczenie w wysokości połowy ostatniej pensji, nie mniej niż 1400 złotych na rękę. Reakcje były przewidywalne. Liberałowie z Koalicji Obywatelskiej puścili starą płytę o "rozdawnictwie" (dziwnym trafem trwające na wielką skalę rozdawnictwo dla biznesu im nie przeszkadza). PiSowcy powtarzali, że "nie da się” - jednocześnie pompując miliardy złotych do banków. Pani minister Maląg poinformowała, że nie planuje zmian w zasiłkach. Wszystko miało zostać po staremu.
Rzeczywistości nie da się jednak długo ignorować. Kolejne firmy padają, inne ogłaszają zwolnienia i cięcia płac. Nawet ci, którzy mają pracę, z niepokojem myślą o przyszłości. Zbyt dużo osób zaczęło sobie zadawać pytanie: jak przeżyć za 483 złote? O podwyżce świadczeń dla bezrobotnych mówi już nie tylko lewica i związki zawodowe, ale nawet organizacje pracodawców.
Pod tą presją prawica zaczęła powoli zmieniać front. Sygnał do zmiany kursu dał Andrzej Duda. W piątek podążył za nim premier. Po trzech miesiącach Morawiecki w końcu dostrzegł bezrobotnych. Wybąkał, że zasiłek zostanie podniesiony, tak jak tego chce lewica. Po chwili dodał jednak, ile wyniesie ta podwyżka - 300 złotych na rękę.
To niestety nie wystarczy. Jak premier wyobraża sobie utrzymanie rodziny za te pieniądze? Rosną czynsze, koszty energii, opłaty za wywóz śmieci. Żywność już drożeje, a za chwilę czeka nas susza i dalszy wzrost cen. Za 700-900 złotych (tyle miałby dostawać na rękę bezrobotny) nie da się przeżyć. Jeśli bezrobocie odbije w górę - a tak przewidują ekonomiści - w dziesiątkach tysięcy polskich domów zabraknie pieniędzy na jedzenie.
Możemy jeszcze uniknąć tego scenariusza. Rozwiązanie leży w Sejmie. Pan premier może je sobie wziąć i przedstawić jako własne - serdecznie go do tego zachęcam. Ale to naprawdę nie jest czas na zabawę w dusigrosza. Rząd rozdaje właśnie dziesiątki miliardów prywatnym firmom. Skąpienie środków dla ludzi, którzy tracą pracę, jest po prostu nieuczciwe.