Na początek zadał profesorowi mądre i obiektywne pytanie: "Czy pobiegł pan do kodeksu szukać, jak tych ludzi można by ukarać za to, że zrobili z człowieka coś takiego?". To nowość w całej sprawie. Według Żakowskiego to "Super Express" zrobił z Piesiewicza "coś takiego". Przynajmniej wiadomo, kto jest odpowiedzialny za upadek senatora: dziennikarze, którzy wykonują swoje obowiązki, informując o domniemanym przestępstwie, którego według prokuratury dopuścił się Piesiewicz.
Profesor Kruszyński miał dla Żakowskiego hiobową wieść: "Niestety, dziennikarzy "Super Expressu" na podstawie kodeksu karnego ukarać się nie da" - powiedział wyraźnie zasmucony. Ale dla pana profesora publikacja o prawdopodobnej kryminalnej działalności polityka nie była publikacją dla dobra publicznego, tylko "ku uciesze gawiedzi, ku uciesze motłochu, ludzi, którzy nie myślą, nie analizują". Ile trzeba mieć pogardy dla zwykłych Polaków, dla wyborców, żeby mówić coś takiego! Ciekawe, kto dokładnie jest "motłochem" i "gawiedzią" dla pana profesora Kruszyńskiego? Następnie głos w swoim interesie zabrał Tomasz Lis. Żądał wyż-szych kar dla dziennikarzy w procesach o ochronę dóbr osobistych. Na pieniądzach się zna. Zanim zaczął opluwać tabloidy, chwalił jeden z nich i brał za to pieniądze. Ktoś mógłby powiedzieć, że jego przychylność normalnie można było kupić, ale ja tak nie myślę. Według mnie naprawdę całym sercem kochał wolną prasę bulwarową, a pieniądze brał za uczciwą pracę. Może, gdybym zaproponował Lisowi solidną wierszówkę, chwaliłby "Super Express"?
W sprawie naszej publikacji głos zabrał także były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Skomentował wypowiedź marszałka Senatu Bogdana Borusewicza o domniemanym współuczestniczeniu "Super Expressu" w szantażu: "Była ona bardzo emocjonalna. I niekoniecznie marszałek musi się orientować w niuansach prawnych". Podziwiam język prof. Ćwiąkalskiego. Mógł przecież powiedzieć, że pan marszałek nie wie, co mówi, że bredzi, że plecie duby smalone albo paple, co mu ślina na język przyniesie. Ale nie, profesor mówi: "Niekoniecznie musi się on orientować w niuansach prawnych". Po tym, właśnie poznaje się profesora, który następnie udzielił marszałkowi przystępnego wykładu (do przeczytania na stronach tvn24.pl). Sens wywodu jest jasny: "Super Expressowi" nie uda się postawić żadnych zarzutów.
Nasza gazeta pokazywała i będzie pokazywać wszelkie nieprawidłowości w świecie polskiej polityki. Wyborcy mają prawo wiedzieć, kogo wybrali! A to, że Lis i Żakowski chcą mieć monopol na prawdę, to jest już ich zmartwienie...
PS *Elitki - ludzie panicznie i wszelkimi metodami broniący swoich interesów i grupy