"Super Express": - Joachim Brudziński powiedział jednej z gazet, że PiS nie widzi dla siebie zagrożenia ze strony Platformy Oburzonych, bo na wypadek wyborów jej zwolennicy alternatywę wobec rządzących będą widzieli właśnie w tej partii. Czyli wszystko zostanie po staremu...
Prof. Wawrzyniec Konarski: - Myli się. I to głęboko. Jako polityk silnie związany z prezesem Kaczyńskim nie ma zobiektywizowanego podejścia do polskiego rynku politycznego. Gra na swoją partię, szerząc więc taki, a nie inny pogląd, który w istocie ma wyłącznie rangę zaklęcia politycznego. PiS w dużym stopniu jest partią wodzowską, a jego wódz wzbudza wiele kontrowersji. Bezkrytycyzm stosowany wobec prezesa przez jego bliskich współpracowników, których możemy nazwać pretorianami, jest dodatkowym osłabieniem dla partii. Ogląd sytuacji dokonywany przez pana Brudzińskiego jest oglądem stronniczym. PiS jest partią, która jak dotąd nie ma zdolności koalicyjnej i nie zanosi się na to - nawet w sytuacji, gdyby Platforma Obywatelska miała niższe notowania - aby starczyło jej sił na zdobycie samodzielnej większości.
- Zgoda. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Na kogo jak nie na PiS mieliby głosować Oburzeni?
- A dlaczego właśnie na PiS? Od lat powtarzam: nie mamy stabilnego systemu partyjnego.
- A długoletnie partie: PO, PiS, SLD?
- Nasz system może ulec znaczącym przeformułowaniom, ponieważ dysponujemy największą w Europie absencją wyborczą. Dlaczego? Bo przez dużą liczbę obywateli ten system partyjny jest odbierany jako niefunkcjonalny. Dlatego nie możemy wykluczyć, iż w ramach polskiej sceny politycznej pojawią się zupełnie nowi ludzie. Funkcję Rubikonu mogłoby stanowić znalezienie sposobu na aktywizację tych obywateli, którzy dzisiaj głosują nogami, czyli pozostają w domu. Ich liczba sięga 50 proc. Jest więc to skala gigantyczna. Oburzeni stawiają się na kontrze wobec rządów Tuska, ale nie możemy wykluczyć sytuacji, że zanegują cały system partyjny - ten system, w którym funkcjonuje też nieskuteczne politycznie PiS.
- A ja nie widzę alternatywy - nie widzę nowych twarzy. Tym bardziej że Piotr Duda nie chce być kojarzony z salonami politycznymi, jego żywiołem jest ulica.
- Pan Duda ma to do siebie, że jako działacz związkowy nie rozumie istoty działalności politycznej. Nazywając się osobą, która organizuje formy protestu społecznego, a jednocześnie nie nazywając siebie politykiem, jest w błędzie. Wysuwanie postulatów, których celem może być dyskredytacja rządów Platformy Obywatelskiej, jest jak najbardziej postulatem politycznym, a nie wyłącznie ekonomicznym.
Prof. Wawrzyniec Konarski
Politolog, UJ