"Super Express": - Słuchając piątkowych obietnic i zapowiedzi premiera na 2014 rok, można było odnieść wrażenie, że oto mamy do czynienia z kolejnym "exposé" czy raczej obliczoną na efekt sondażowy korektą programową premiera. Donald Tusk zaczął kampanię wyborczą przed czekającymi nas wyborami do Parlamentu Europejskiego i wyborami samorządowymi?
Prof. Wawrzyniec Konarski: - Przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na to, że te wszystkie plany premiera, które zaprezentował nam w piątek, to zwykłe myślenie życzeniowe. Co więcej, co do niczego, o czym powiedział Donald Tusk, nie można mieć pewności, że zostanie zrealizowane. Wszystko, co padło z ust szefa rządu, to zwykłe pustosłowie, a jego stwierdzenia podane są przy użyciu ogranych chwytów retorycznych. Takie zwroty jak "nowy porządek" czy "pozytywny przełom" to wręcz język wyborczy, stąd podzielam pańskie poczucie, że mamy do czynienia z agitacją przedwyborczą.
- Czyli wszystko, co powiedział premier, można włożyć między bajki?
- Oczywiście, nic z tego wszystkiego nie wynika. Premier skupił się głównie na tym, co zrobić, ale słowem nie wspomniał jak. A to byłby na pewno pozytywny wyróżnik pośród jego poprzedników, którzy też wiele mówili, ale niewiele robili. Nie wiemy na przykład, skąd premier ma zamiar wziąć na te wszystkie pomysły pieniądze, a to wydaje się kwestią zasadniczą. Zapewne za chwilę usłyszymy od polityków partii rządzącej, że po to się jest u władzy, żeby środki potrzebne na realizację planów generować i skoro się o czymś mówi, to takie środki się ma. Wcale tak jednak nie jest i stąd moja teza, że premier prezentuje myślenie życzeniowe. Nie mam też wrażenia, żeby premier brał za swoje słowa odpowiedzialność. W końcu zawsze będzie się mógł z nich wycofać.
- Repertuar tematów, które podjął, to kwestie o zasadniczym znaczeniu dla państwa i społeczeństwa?
- Moim zdaniem zabrakło odniesienia do kwestii, które nazywam "sprawami leżącymi na ulicy". To choćby bezpieczeństwo obywateli, związane np. z bardzo nieskutecznym funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości. Kolejnym takim tematem jest choćby to, jakie środki rząd zamierza przedsięwziąć w kwestii zwiększenia rozrodczości w naszym kraju. W wykonaniu rządu Donalda Tuska mamy tu nieustanne dreptanie w miejscu.
- To jednak sprawy albo trudne do przeprowadzenia, albo po prostu słabo sprzedające się w mediach. Premier proponuje za to walkę z budzącymi emocje umowami śmieciowymi czy bulwersującymi opinię publiczną kolejkami do lekarzy specjalistów.
- Fakt, że Donald Tusk wybiera właśnie takie pola do dyskusji, pokazuje, że nie ma nic nowego do zaproponowania. Mówienie np. o śmieciówkach jest formą akcyjności, tak jak akcyjnością była walka z pijanymi kierowcami czy wcześniej walka z dopalaczami. Jest to dla mnie zupełnie niewiarygodne, ponieważ nie widzę żadnych narzędzi strategicznych, które rząd chciałby użyć w walce z umowami śmieciowymi. A przecież trzeba dostrzec, że z jednej strony mamy w Polsce źle postawione kwestie osłon socjalnych, a z drugiej zbyt restrykcyjne prawo podatkowe zwłaszcza wobec średniego sektora przedsiębiorczości. To wszystko sprawia, że tworzy się "zachęty" do zatrudniania na śmieciówkach. Ale czy premier coś o tym mówi? Otóż nie.
- Podobnie widzi pan sprawę z zapowiedzią likwidacji kolejek do lekarzy?
- Tu z kolei problemem jest kwestia ministra zdrowia, któremu premier dał niezrozumiały dla mnie kredyt zaufania. Brak mu kompetencji organizacyjnych do zarządzania tak skomplikowanym organizmem jak polska służba zdrowia. Za wszystkie jej problemy, w tym kwestię niekończących się kolejek, winą Donald Tusk i Bartosz Arłukowicz zdecydowali się obarczyć szefową NFZ. Problemem jest jednak sam system, a Herkulesem, który tę stajnię Augiasza posprząta, raczej nie będzie Arłukowicz, który radzi sobie z podległą mu materią nawet gorzej niż jego poprzedniczka Ewa Kopacz.
- Analizując te dwa przykłady, można powiedzieć, że piątkowa konferencja premiera to klasyka polskiej polityki - dużo słów, mało konkretów, żadnych pomysłów?
- Tak i dziwi mnie to o tyle, że Platforma ma ciągłą zadyszkę. Chociaż następuje znudzenie tą partią i chwytami stosowanymi przez jej lidera, to nadal gra ona tymi samymi zgranymi kartami. To prowadzi nawet nie do mobilizacji jakiejkolwiek opozycji, ale do apatii społeczeństwa, co dla mnie jako politologa jest bardzo groźne. Apatia jest bowiem ogromnym zagrożeniem dla systemu demokratycznego, ponieważ zupełnie ją delegitymizuje.
Prof. Wawrzyniec Konarski
Politolog. Instytut Studiów Międzykulturowych UJ