Sędziowie sami się nie oczyścili

2010-04-01 3:00

Dlaczego w Polsce nie można osądzić skompromitowanych w PRL sędziów? - odpowiadają prawnik prof. Adam Strzembosz i historyk dr Antoni Dudek

"Super Express": - Powiedział pan kiedyś, że miał nadzieję na samooczyszczenie się środowiska sędziów po okresie PRL. Sędziowie sprawili panu zawód…

Prof. Adam Strzembosz: - Zawód częściowy, a i to raczej politycy niż samo środowisko sędziowskie. W 1989 roku byłem przeciwny powoływaniu komisji ds. weryfikacji sędziów, gdyż nie było do końca wiadomo, kto miałby zasiadać w tych komisjach. Komuniści z Ministerstwa Sprawiedliwości ze stażem w PRL? Dyrektor departamentu kadr, który - jak mówiono - był agentem? Kto w ogóle miałby to robić? Byłoby to też odwołanie się do niecnych praktyk z czasów, kiedy niezawisłość sędziowska nic nie znaczyła.

- W jakiś sposób trzeba było rozliczyć przeszłość.

- Proponowałem indywidualne rozpatrywanie przypadków w trybie dyscyplinarnym. Odpowiednie zmiany w prawie musiał uchwalić parlament, któremu niestety zajęło to zbyt dużo czasu. Gdyby parlament działał szybciej, postępowania te byłyby znacznie bardziej skuteczne. Postępowania dyscyplinarne, które wszczęto po upływie 10 lat, rzeczywiście niewiele dały. Popełniono wiele błędów - dopuścili się ich zarówno sędziowie, jak i ci, którzy te wnioski wobec sędziów przygotowywali. Występowano w pojedynczych sprawach, a nie po analizie wszystkich procesów politycznych w danym wydziale. Wówczas można by łatwo wytypować sędziów, którzy wyróżniali się surowością orzeczeń i łamaniem prawa.

- Dominuje jednak odczucie, że do rozliczenia nie doszło. Błędnie?

- Jestem przeciwny generalizowaniu na temat całego środowiska. Byli sędziowie, którzy zachowywali się paskudnie i powinni być potępieni. W stanie wojennym większość sędziów zachowała się jednak godnie. Np. Warszawie, w sądzie wojewódzkim i rejonowych, ponad 50 proc. spraw politycznych kończyło się uniewinnieniem. Podobnie w Krakowie. Dla porównania w sprawach kryminalnych uniewinnienie orzekało się w 2-4 proc. spraw. Kilkunastu sędziów warszawskich nie wydało żadnego wyroku skazującego. Nikt tych odważnych ludzi do dziś nie uhonorował. Wraz z dr Stanowską opisałem zarówno negatywne, jak i pozytywne przypadki w książce "Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981-88".

- Dlaczego lepsza część tego środowiska nie chce zatem zgodzić się na postawienie przed niezawisłym sądem kolegów, którzy mogą mieć coś na sumieniu?

- Nie mogę komentować konkretnych przypadków w oparciu o informacje mediów, nie dysponując aktami sprawy. Orzecznictwo w stanie wojennym i później było bardzo zróżnicowane. W Warszawie wydział IV Sądu Wojewódzkiego trzeba było nawet rozpędzić i powołać na przewodniczącego Andrzeja Kryże, który był bliższy takiemu orzecznictwu, jakiego oczekiwała władza.

Prof. Adam Strzembosz

Prawnik, I Sędzia Sądu Najwyższego w latach 1990-98